czwartek, 30 lipca 2015

Rozdział 15

Wyszła z klasy. Ja dokończyłem pakowanie i także wyszedłem. Pod klasą czekała na mnie Kinga. Ruszyliśmy w milczeniu w stronę wyjścia. Po drodze doszła do nas Martyna i razem weszliśmy na parking do mojego auta. 

Dwa dni później.

Perspektywa Martyny.
Jak w pierwszy dzień, jechałam i wracałam z Jasiem. Kinga z resztą też. Jak pierwszego dnia także pilnujemy Kingi, ale też jak w pierwszym dniu wrażenie obserwowanej nie ustało. Dziwne to, ciągle dzieje się to samo. No może oprócz nauki. Nauczyciele nie dali nam dużego luzu. Już wczoraj dostałam duże zadanie domowe i zostały zapowiedziane kartkówki z "tamtego roku". Niby nauczyciele chcą sprawdzić co pamiętamy, ale zdaje mi się, że chcą nam postawić pierwsze jedynki, a nie mają z czego. Siedziałam na podłodze w pokoju i skupiałam się nad durną chemią. Nigdy jej nie lubiłam, no może w gimnazjum, ale te wszystkie sole i kwasy są okropne. Najśmieszniejsze jest to, że tego nie cierpię a spokojnie mogłabym mieć przynajmniej czwórkę. No cóż... Poczułam głód, więc wstałam i skierowałam się do kuchni. Mama mówiła, że będzie dziś wcześniej, więc postanowiłam zrobić naleśniki. Jak przyjdzie będą jeszcze ciepłe. Wyciągnęłam mleko, jajko i cukier, sięgałam po mąkę, gdy w domu rozległ się dzwonek do drzwi. Pewnie przyszedł Jaś, więc podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Jednak to nie on w nich stał...
-Cześć córeczko. - Uśmiechnął się do mnie mężczyzna, którego dawniej bardzo kochałam, a teraz nienawidzę.
-Hej.- Odburknęłam.
-Mogę wejść? - Zapytał mnie niepewnie.
-No skoro przyjechałeś. - Byłam oschła. Tyle tygodni nie odzywał się do mnie, przesyłał tylko prezenty, a teraz przyjeżdża. Zrobił to samo co Jasiek kilka dni temu. Interesował się mną, później zapomniał i nagle się zjawia. Ojciec wszedł trochę śmielej.
-Widzę, że coś przygotowujesz.
-Tak chcę zrobić naleśniki DLA MNIE I MAMY. - Powiedziałam ostrzej dla mnie i mamy niż chciałam, lecz niech wie, że dla niego już nie ma miejsca.
-Nie chciałbym się wpychać, lecz mógłbym zostać na kolacji? - Nie chce się wpychać, lecz to robi. Miałam mu to powiedzieć, lecz szybciej dodał.- Tak dawno ich nie jadłem, a ty robisz je najlepiej. - Uśmiechnął się.
-No dobra. Siadaj.- Nie wiem czemu się zgodziłam, może dla tego że jakby nie było jest moim tatą.
On jak kazałam usiadł przy stole, a ja zabrałam się za robienie naleśników. Wiedziałam, że bez powodu tu nie przyszedł, ale na razie nie chciałam wiedzieć po co przyszedł.
-Co tam u ciebie? Jak szkoła ? - Zapytał, tak jakby go to obchodziło.
-Dobrze. W szkole dużo nauki. Norma. Aaa i znalazłam nowych przyjaciół.- Posłałam mu poważne spojrzenie. Coś wiedział o wyjeździe Damiana. Nie można było tego ukryć, że byłam przybita.
-O to wspaniale. - Uśmiechnął się. - Jak mają na imię? I gdzie ich poznałaś? - Pytał to tak jakbym coś dla niego dalej znaczyła, jak za dawnych czasów.
-Jasiek i Kinga. - Nie wiem dlaczego, ale chciałam mu opowiedzieć o nich. Było to dziwne, ale pamiętam jak dawniej rozmawiałam z nim o wszystkim. Po rozwodzie z mamą oddaliłam się od niego. Miałam żal, że nas zostawił. - A poznałam ich nie typowo. - Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. - Jaśka, gdy złamałam nogę, pomógł mi, zawiózł mnie do szpitala, a później opiekował się mną, a Kingę w szpitalu. Uderzyłam ją drzwiami.
-Miałaś złamaną nogę ? - Wydawał się oszołomiony. No tak, nie wiedział bo zapomniał o mnie. I czar prysł, nie chciałam mu niczego więcej opowiadać.
-Wiedziałbyś, gdybyś wcześniej o mnie sobie przypomniał. - Byłam wkurzona. Chciałam mu wygarnąć.- Po rozwodzie zapomniałeś o mnie zająłeś się swoją dziewczyną i nowym dzieckiem. A ja ? dostawałam tylko prezenty, ale nie uwagę ojca. - Po moich oczach płynęły łzy. Nie mogłam ich zahamować. - Dziś przyjeżdżasz, bo wielce sobie o mnie przypomniałeś. Czego chcesz ?
-To prawda. Jestem beznadziejnym ojcem. Ale chcę to naprawić, chcę żebyś przyjeżdżała do naszego domu, abyś poznała swojego brata... - Tu urwał. Czyli już mam rodzeństwo.
-Ahh więc o to chodzi. Chciałeś mi przekazać, że już nie jestem jedynaczką. Dziękuję wielce. - Byłam mega wkurzona.
-To też. Ale także przyjechałem, aby cię poprosić o jedną rzecz... - Znowu urwał, był nie pewny.
-No jaką? - Krzyknęłam.
-Chcielibyśmy... Ja i Blanka chcielibyśmy cię poprosić, abyś została chrzestną Bartusia. - Byłam w szoku.
 - Ty to masz tupet. Myślisz, że się zgodzę ? Twoje sny. Po pierwsze o to pyta dwoje rodziców, co twoja dziunia stchórzyła się spotkać z starszym kłopotem? - Krzyczałam.
-Nie nazywaj jej tak!!! - teraz to on krzyknął. - Wiem masz prawo być zła, ale nie o to chodzi. Bała się, że się wkurzysz, i się nie zgodzisz.
-I się wkurzyłam... Może bym się zgodziła gdybyś miał ze mną jakiś kontakt wcześniej, i gdyby ona sama o to mnie zapytała.- A teraz możesz pomarzyć. Nie zostanę chrzestną tego bachora. - Wywrzeszczałam mu prosto w twarz.
-Nie nazywaj go tak. - Warknął mój ojciec.- Chyba nie wiesz co to znaczy.
-Wiem... I będę nazywać i jego bachorem i Blankę jak chcę... Dziunią, babą która zabrała mi ojca, i suk... - Nie zdążyłam tego wypowiedzieć. Poczułam ból w prawym policzku. Ojciec pierwszy raz mnie uderzył.
-Mówiłem nie nazywaj ich tak... Skoro wiesz co znaczy bachor, to wiesz że ty nim jesteś... - Gdy wypowiedział to rozpłakałam się. - On złagodniał.
-Tak masz rację... Jestem bachorem... Nie mam ojca, więc jestem bachorem. - Popatrzył się na mnie z smutkiem.
-To nie tak miało zabrzmieć... - Zaczął się tłumaczyć.
-Ale zabrzmiało. - Trzymałam się za policzek. - Niech pan stąd wyjdzie.
-Jaki pan? - Nie zrozumiał. -Jestem twoim tatą.
-Ja nie mam ojca... - Powtórzyłam- Niech pan wyjdzie.
-Ale... - Drzwi wejściowe się otworzyły. Stanęła w nich mama. Zauważyła mnie płaczącą, z ręką na czerwonym policzku, wrzeszczącą.
-Co tu się dzieje? - Była zaskoczona.- Co ty tu robisz? - odezwała się do tego mężczyzny.
-Ten pan wychodzi. - Powiedziałam.
-Jaki pan ? To twój tata. - Spojrzała na policzek i wkurzyła się. - Ale racja wychodzi.
Wypchnęła go za drzwi się z nim kłócąc. Gdy wróciła mocno mnie przytuliła i zapytała co się dzieje. Nie chciałam tego opowiadać... Przynajmniej na ten moment. Przeprosiłam ją, i poszłam na górę. Już nie byłam głodna, byłam zmęczona. Położyłam się spać, z nie dokończonym zadaniem. Nic mnie wtedy nie obchodziło.

2 godziny później. 
Obudziłam się gdy w pokoju było już ciemno. Spojrzałam na zegar. 21:56. Wstałam z łóżka, ominęłam książki rozsypane na podłodze i wyszłam z pokoju. Zeszłam do kuchni, krzątała się tam mama. Była odwrócona ode mnie plecami, lecz gdy usłyszała moje kroku spojrzała na mnie. 
-Chcesz naleśniki? - Uśmiechnęła się do mnie.- Dokończyłam je za ciebie.
Pokiwałam głową. Podała mi talerz, i zaczęłam jeść. Były doskonałe, jeszcze lepsze od moich. Moja mama dobrze gotowała, lecz rzadko. Gdy ja jadłam ona spokojnie się we mnie wpatrywała. Gdy skończyłam zabrała talerz i zaczęła go myć. 
-Kochanie. -Zaczęła.- Myślę, że powinnyśmy porozmawiać. Najlepiej żebyś mi opowiedziała co się stało. - Przełknęłam głośno ślinę. Nie wiem czy jestem na to gotowa. Ta sprawa mnie bolała. Co jeśli mama mnie nie zrozumie jak ojciec ? Co jeśli tak samo się skończy. Zauważyła moje wahanie i dodała. - Nie będę cię oceniać. Tylko chcę się dowiedzieć czemu masz to. - Wskazała na mój policzek. Jak przypuszczam był fioletowy.
-Dobrze. Ale obiecujesz, że nie będziesz się złościć ? - Ona kiwnęła głową. - To zacznę od początku. Chciałam zrobić dla nas naleśniki, gdy nagle tata przyszedł. Wpuściłam go, on chciał zostać na kolacji. Zgodziłam się chociaż z niechęcią. Zapytał co u mnie, a ja powiedziałam, że mam nowych przyjaciół, wypytał mnie jak ich poznałam, a ja opowiedziałam mu, że wtedy gdy złamałam nogę. On o tym nie wiedział, był zdziwiony, zapytał " Czy miałam złamaną nogę", a ja wybuchłam wygarnęłam mu, że gdyby się mną zainteresował wiedziałby o tym. Ale zapytałam dlaczego tu przyszedł... - Z moich oczu poleciała kolejna porcja łez w tym dniu. - A on mnie prosił, abym została chrzestną jego dziecka... A ja... a ja nazwałam jego dziecko bachorem i Blankę dziunią i suką... - Teraz rozpłakałam się na dobre. Mama słuchała w skupieniu. Dokończyła za mnie. 
-A on ci przywalił ? 
-I nie tylko. - Ocierałam łzy. - Powiedział, że to ja jestem bachorem. 
Mama zamilkła. Na jej twarzy zaobserwowałam gniew, nie na mnie lecz na ojca. 
-Nie powinnaś tak mówić. Nie tak cię wychowałam, lecz rozumiem twój ból. Tylko to cię usprawiedliwia. - Popatrzyłam w jej oczy, widać było w nich smutek.- Lecz musisz przeprosić tatę i Blankę. 
-Nie. - Krzyknęłam. - Nie po tym wszystkim co nam wyrządzili.
-Dobrze. Przeprosisz gdy będziesz gotowa, lecz musisz to zrobić.- Była nie ugięta.- A z twoim ojcem porozmawiam. 
-Nie... to już nie mój ojciec. 


----
Nowy rozdział :) 
Dziś troszkę rodzinnie XD
Jak myślicie Martyna wybaczy tacie i przeprosi go ? 
Piszcie w komentarzach :) 
Wchodźcie też na aska.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 14

-To jak idziemy? - zagadnął chłopak. 
-Tak. - Pożegnałam się z przyjaciółmi i ruszyłam w stronę klasy. Przez cały czas ktoś mnie obserwował, tak jak godzinę wcześniej zaczęłam biec. Gdy tak biegłam, pośliznęłam się na czymś rozlanym i spadłam na jakiegoś chłopaka... 

-Jak idziesz dziewczyno? - Dobiegł mnie głośny krzyk, chłopaka. Wyglądał na bardzo wkurzonego, ale nie tylko tym że w niego wpadłam. 
-Przepraszam. - Szepnęłam spokojnie.- Śpieszę się na lekcję i Cię nie zauważyłam. - Przyjrzałam się jemu, był dość wysoki, dobrze zbudowany. Miał brązową czuprynę, dość gęstą i długą, spadającą na niebieskie oczy. Wyglądał dosyć przystojnie. On tylko spojrzał na mnie z pogardą i odszedł. Najpierw na mnie naskakuje, a teraz odchodzi bez słowa. W sumie co mógłby mi odpowiedzieć, w końcu to ja na niego wpadłam, ale mógł sobie darować to spojrzenie. Nigdy nie zrozumiem chłopaków. Miałam już niedaleko do klas, tym razem nie biegnąc skierowałam się pod nią. 

Perspektywa Jasia. 
Szedłem z Kingą w stronę klas, rozmawiając o nauczycielach. Zdawało mi się że coś ją trapi. Chyba chciała mnie o coś zapytać, ale nie mogła się zdecydować. Chciałem ją o to wypytać. 
-Kinga. Stało się coś?
-Nie... dlaczego tak sądzisz? - była rozkojarzona. 
-Bo wydaje mi się, że chcesz mi coś powiedzieć, ale nie możesz. - Uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie.- Możesz ze mną o wszystkim porozmawiać. Ze mną i Martyną.
-Tak wiem, ale się wstydzę. - Odparła cicho. 
-Nie masz czego. No pytaj. - Posłałem jej zachęcający uśmiech. 
-Bo chodzi o to... - Wachała się przez moment.- Dlaczego mi właściwie pomagasz? - Powiedziała cicho, ze wstydem w głosie.- Ty mega przystojny i starszy pomagasz młodszej brzydkiej dziewczynie. Nie rozumiem tego, zamiast szukać sobie dziewczyny, zajmujesz się mną. 
- Po pierwsze wyjaśnijmy sobie dwie sprawy. - Byłem zszokowany jej pytaniem.- Po pierwsze. Jesteś śliczna, a nie brzydka. - Uśmiechnąłem się do niej, wywołując u niej rumieniec.- Po drugie. Nie jestem taki żeby mieć w każdej szkole nową dziewczynę. Dla mnie liczy się przyjaźń, a nie związ...- Miałem dokończyć, lecz dziewczyna mi przerwała.  
-No dobrze, ale dalej mi nie odpowiedziałeś na pytanie. 
-Bo nie pozwoliłaś mi dokończyć. Dla mnie nie liczą się związki, lecz przyjaźń bo to jest trwalsze. Znajdę sobie jakąś laskę ładną, ale pustą ona mnie rzuci jak się jej znudzę, a to nie będzie miłość. Przyjaźń jest prawdziwa. - Uśmiechnąłem się szeroko.- A co do tego, że Ci pomagam. Lubię Cię i nie chcę aby coś Ci się stało. Poza tym w przeszłości nie zareagowałem na kogoś kto potrzebował pomocy i źle to się skończyło.- Na jej twarzy zauważyłem smutek.- To nie tak, że dzięki tobie chcę odpokutować winy, ale polubiłem Cię i nie chcę żeby się to tak skończyło. Jeśli Ty i Martyna będziecie miały kłopoty, zawsze wam pomogę.- Byliśmy pod klasą.- Musisz mi uwierzyć i zaufać. 
-Wierzę. - Uśmiechnęła się do mnie.- Dziękuję i przepraszam. - Uścisnęła mnie i poszła do swoich znajomych. Ja też podszedłem do swojej klasy. Usiadłem na podłodze, a do mnie przysiadła się Magda. 
-To twoja koleżanka?- Spojrzała wzrokiem z pogardą. 
-Tak, bo co? - Mój głos zabrzmiał ostro. 
-Nie nic. - Odparła z ironią w głosie. - Jak pierwszy dzień? - Teraz jej głos ociekał słodyczą. 
-Spoko. - Nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Starała się być miła, ale mnie tylko wkurzała. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążyła, bo nadszedł nauczyciel. 
Gdy wszedłem do klasy zająłem ławkę z dwoma miejscami. Magda już podchodziła, aby usiąść ze mną, ale wyprzedził ją Mateusz. 
-O Jasiek. Dzięki, że zająłeś mi miejsce. - Powiedział to z drwiną w stronę Madzi. 
-A spoko. - Magda zła, odwróciła się i poszła na koniec klasy. - Dzięki stary. Już myślałem, że będzie ze mną siedzieć.- Szepnąłem. 
-Widziałem jak siedziałeś przy niej wkurzony, a domyślałem że będzie chciała się do ciebie teraz przysiąść. Uważaj stary, coś mi się zdaje że ona Ci nie odpuści.
-Nie rozumiem. 
-Nie udawaj głupka. - Posłał mi politowany uśmiech. - Przecież to widać, że ona sobie na  Ciebie wybrała cel.
-Coo? - Byłem naprawdę zdziwiony. 
-Jezu Janek. To Magda... Ona musi mieć każdego, KAŻDEGO.
-A Ty skąd to wiesz? - Parsknąłem. 
-Bo chodziłem z nią, to trochę wiem na jej temat. - Popatrzył się na mnie z dziwną miną. 
-Serio? - Byłem bardzo zdziwiony. 
-Jak mówiłem musi mieć każdego. Mnie też miała. Ale nie chcę o tym mówić. Po prostu uważaj. - Poklepał mnie po plecach.

35 minut później. 
Pakowałem się, gdy poczułem na swoim ramieniu rękę. Odwróciłem się, a za mną stała Magda. 
-Jasiu... Tak myślałam... Co robisz w sobotę wieczorem. - Stała przede mną z niepewną miną. 
-Mmm jestem zajęty.- Nie chciałem jej smucić, ale też nie chciałem się z nią spotkać. 
-Ohh... szkoda. - Jej mina smutniała. Gdyby nie rozmowa z Mateuszem, zrobiłoby mi się jej żal i zaprosił ją gdzieś, ale nie mam zamiaru. - Może innym razem. No to pa.- Pożegnała się.
Wyszła z klasy. Ja dokończyłem pakowanie i także wyszedłem. Pod klasą czekała na mnie Kinga. Ruszyliśmy w milczeniu w stronę wyjścia. Po drodze doszła do nas Martyna i razem weszliśmy na parking do mojego auta. 

----
Kolejny rozdział :) 
Jak zawsze mam nadzieję, że Wam się spodoba. 
Dajcie znać, że to czytacie :) Komentujcie :)
Jeśli macie pytania wbijajcie na aska

piątek, 24 lipca 2015

Rozdział 13 

- To trzeba zgłosić na policję!- Powiedziałem, Widziałem, że Martyna kiwa głową, na znak że się ze mną zgadza.
- Przecież to jest karalne, on cię najzwyczajniej w świecie zastrasza! - Widziałem, że była bardziej zirytowana i zdenerwowana ode mnie. - Albo przynajmniej chodźmy do wychowawcy, jeśli nie chcesz iść na policję.
- Żeby to jeszcze było takie łatwe. On napisał, że jeśli komukolwiek powiem, to tej osobie stanie się krzywda. Nie powinnam wam tego mówić. Przepraszam. - Powiedziała z wyrzutem.
- Weź przestań, jesteśmy przyjaciółmi. Masz nam mówić o wszystkim co do ciebie pisze ten Marcin, rozumiesz? - Nie mogłem tak zostawić tej sprawy, już wtedy wiedziałem, że muszę działać.

- Wiem, jesteście najlepszymi przyjaciółmi jakich mogłam znaleźć, ale nie mogę. - Na policzku Kingi pojawiła się łza. - On jest niebezpieczny, nie mogę was na to narazić. 
- Właśnie jest niebezpieczny, dlatego musimy Ci pomóc. - Powiedziałem zdecydowanym głosem. - Będziesz wracała ze mną i Martyną do domu, będziemy wolny czas spędzać razem, będę obserwował co się dzieje. Zaraz po szkole jedziemy na policję. 
-Ale ja nie mogę nikomu o tym powiedzieć. Żadnej policji rozumiesz ? - Rozpłakała się na dobre. Martyna przytuliła ją bardzo mocno, kołysząc jak małe dziecko.
-Cii... Wszystko będzie dobrze. Nie pozwolimy Cię skrzywdzić. - Dziewczyna pocieszała ją cichym głosem. Kinga zdawała się być coraz spokojniejsza. 
-Dobra. Zrobimy tak, na każdej przerwie spędzamy czas razem. Dopóki nas nie będzie, masz trzymać się wśród ludzi. Jeździsz z nami, jeśli będzie coś się dziać naskoczę na niego. Może tak być ? - Ona niepewnie pokiwała głową. Nie zostawię tego tak po prostu. - Dobra, a teraz chodźcie na lekcję. 
Dziewczyny wstały z ziemi, otrzepały się i ruszyliśmy. Byłem bardzo wściekły na tego gnoja. Nie wiem co mu zrobię, gdy go zobaczę. 
-Gdzie teraz masz lekcję? - Zapytała Martyna. 
-W sali biologicznej. - Odpowiedziała chrypliwym głosem. 
- A później? 
- Technikę. 
-O to dobrze się składa, bo ja informatykę, a z tego co się orientuje to klasy obok siebie. - Powiedziałem do Kingi z lekkim uśmiechem. - Wyjdę po Ciebie i... - Nie zdążyłem dokończyć zdania, gdy Martyna mi przerwała. 
-Bez sensu, żebyś chodził z drugiego skrzydła szkoły po Kingę. Ja mam bliżej to po nią wyjdę, a najwyżej spotkamy się w połowie drogi. - Uśmiechnęła się do mnie. 
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. - Miałem złe przeczucia. Jeżeli Marcin napisał Kini sms, że spotkają się w szkole to może je zaatakować. 
- Oj spokojnie. Damy sobie radę, a jeśli coś będzie nie tak będziemy krzyczeć. Nie bój się. - Martyna próbowała zgrywać odważną. 
- No dobrze. - Uległem.- Ale jak coś to krzyczcie, a najlepiej przygotuj sobie telefon z moim numerem i dzwoń. 
-Tak zrobimy. - Za naszych pleców, rozległ się dzwonek. 
- Dobra, odprowadziliście mnie, a teraz lećcie do waszych klas. - Kinga uśmiechnęła się lekko.  
- Okej to do zobaczenia za 45 minut. - Odwzajemniłem uśmiech. 
Powoli ruszyliśmy korytarzem, gdy Kinga coś sobie przypomniała. 
-Martyna... Jasiek... - Odwróciliśmy się z zdenerwowaniem. 

Perspektywa Martyny
-Martyna... Jasiek... - Głos Kingi był głośny. Natychmiast się odwróciliśmy. Dziewczyna podbiegła do nas i wyszeptała. 
-Dziękuję. Jesteście najlepsi. - Gdy powiedziała to uścisnęła nas mocno. 
- Wiadomo. - Jasiek puścił jej oczko. Wydaje mi się, że jest on bardzo zdenerwowany. Zresztą ja też, ale on wygląda na wściekłego. Ten Marcin będzie miał przejechane, gdy na niego trafi. 
- Teraz lećcie bo się spóźnicie. - Uśmiechnęła się bardzo lekko. Przytuliłam się jeszcze raz do niej i odeszłam. Z Jasiem musiałam się rozdzielić, gdyż nasze klasy są na innych skrzydłach. Gdy szłam wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi. Chyba za bardzo się przejęłam sprawą Kini i pomału świruję. Przyśpieszyłam kroku, szłam coraz szybciej, zanim się spostrzegłam zaczęłam biec. Korytarz coraz bardziej pustoszał, więc nic mnie nie spowalniało. W bardzo szybkim czasie byłam pod klasą, czekając na nauczycielkę. Jak dobrze, że babka od plastyki zawsze się spóźnia. Stałam z resztą klasy jeszcze z dobre trzy minuty, aż weszliśmy do klasy. 

40 minut później. 
Gdy dzwonek zadzwonił ja byłam prawie spakowana. Wstałam z krzesła i wybiegłam jak poparzona w stronę klasy Kingi. Jak przed lekcją czułam kogoś obecność, ale w mniejszym stopniu. Teraz nie biegłam, ale miałam szybki krok. Dotarłam do Kini w ciągu dwóch minut. 
-Jestem. - Uśmiechnęłam się. 
-To dobrze. - odwzajemniła uśmiech. - Co jesteś taka zdyszana? 
-Szłam szybko. - Nie chciałam niepokoić jej, więc skłamałam.- Chciałam szybciej być u Ciebie więc się śpieszyłam. - Powoli ruszyłyśmy w stronę klasy technicznej, jeszcze wstukałam numer Jasia, tak jak prosił. 
-Nie potrzebnie. Wiesz... Jestem Wam wdzięczna, ale czuję się jak małe dziecko, które potrzebuje stałej opieki. 
-Może to tak wygląda, ale to wszystko dla Twojego dobra. 
-Wiem o tym. Ale to ciągłe chodzenie, Twoje i Jasia pod moją klasę, jest troszkę dziwne. - Była smutna. 
-Hmm, a może... - Wpadłam na pomysł, ale nie wiedziałam czy się da go zrealizować. 
-Tak? - Na jej twarzy pojawiła się nadzieja. 
-Jakbyś przepisała się do mojej klasy? Ciągle byłabyś pod moim okiem i kontrolą. 
-To nie głupi pomysł. - Ucieszyła się. - I mogłybyśmy więcej czasu razem przebywać. 
-Musimy o tym pogadać z Jasiem. - Stanęłyśmy na korytarzu i uścisnęłyśmy się. Doszłyśmy do miejsca w którym miał dojść Jasiek. Gdy na niego czekałyśmy, wrażenie obserwowanej wróciło. Muszę też o tym z nim porozmawiać, ale nie przy Kindze. Stałyśmy chwilę, gdy podszedł Jaś. 
-To jak ostatnia lekcja i wracamy do domu ? - Uśmiechnął się. 
-Tak, w końcu. - Odezwała się Kinia.- Mam wrażenie, że ten dzień ciągnie się wiecznie. 
-A mi nie za bardzo, wręcz szybko czas płynie. - Powiedziałam. 
-To jak idziemy? - zagadnął chłopak. 
-Tak. - Pożegnałam się z przyjaciółmi i ruszyłam w stronę klasy. Przez cały czas ktoś mnie obserwował, tak jak godzinę wcześniej zaczęłam biec. Gdy tak biegłam, pośliznęłam się na czymś rozlanym i spadłam na jakiegoś chłopaka... 

--- 
Kolejny rozdział :) 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) 
Komentujcie jeśli macie jakieś spostrzeżenia. Te dobre i złe :) 
Jeśli macie jakieś pytania wpadajcie na aska :) 

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 12



Kiedy mu wybaczałam zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję. Jasiek musiał lecieć, bo miał lekcję w drugim skrzydle budynku. 
-Martyna. Na następnej przerwie pójdziemy poszukać Kingi?
-Tak. Też miałam Ci to proponować. - To była prawda, naprawdę martwiłam się o nią.- Przyjdę do Ciebie pod klasę. Do zobaczenia
.



Lekcja ciągła się niemiłosiernie, nie mogłam doczekać się aż pójdziemy szukać Kingi. Gdy zadzwonił dzwonek, szybko spakowałam się i pierwsza wybiegłam z klasy. Pobiegłam korytarzem, ale jak na moją złość akurat z klas wyszli inni uczniowie. Pomyślałam, że w tym tłumie nie znajdę Jasia tak szybko. Na szczęście się myliłam.
-Martyna!
Spojrzałam w stronę, z której dobiegał krzyk, świetnie stłumiony przez głośne rozmowy. To był Jasiek przeciskający się przez wyższych i niższych od siebie uczniów. Dość śmiesznie to wyglądało, tak więc, gdy chłopak przedarł się przez "szkolną dżunglę", ja stałam tam z sarnim uśmiechem na twarzy. Do świata żywych przywrócił mnie Jasiek, który pomachał mi ręką przed oczami.
- Halo, Ziemia do Martyny! - Powiedział ze śmiechem.
- Aaaa... Jesteś już. - Rzuciłam, lekko się czerwieniąc, gdy zrozumiałam o co chodziło Jaśkowi. - To chodźmy poszukać Kingi, zanim się przerwa skończy.
Ja prowadziłam, chłopak podążał kawałek za mną. Przeszliśmy już pod wszystkimi klasami, w tym tłumie trudno było cokolwiek dostrzec, ale i tak nigdzie nie było śladu Kingi. Gdy pytaliśmy się kilku osób czy może jej nie widzieli, żadne z nich nie dało nam pozytywnych odpowiedzi. Zmartwiło mnie to.
- Jasiek, czy myślisz, że ona zaczęła opuszczać szkołę? - Spytałam chłopaka, który jak widać bardzo się zamyślił.
- Czy ja wiem... Może jest chora, albo ma jakieś problemy. - Wymieniał - A może boi się Marcina? Sam już nie wiem... - Rzekł zrezygnowany.
- Hm.. no w sumie, to całkiem możliwe - Powiedziałam, gdy nagle ożywiona nową nadzieją prawie krzyknęłam - Chodź jeszcze do jednego miejsca. Może tam będzie Kinga.
Pobiegłam w stronę schodów. Klasa moja i Jaśka mieściły się na parterze, dlatego musieliśmy pokonać dwie kondygnacje schodów. Gdzieś w połowie naszej trasy, potknęłam się o coś i straciłam równowagę.
- Gdzie lecisz?- Spytał chłopak, równocześnie łapiąc mnie w pasie.
- Wiesz... Zawsze chciałam się nauczyć latać - Odpowiedziałam ze śmiechem. Jasiek w tym czasie nadal trzymał mnie w swoich ramionach. Chciałabym, aby ta chwila trwała w nieskończoność. Ale były teraz ważniejsze sprawy.
- Chodźmy dalej - Powiedziałam, patrząc prosto w oczy Jasia. Widziałam tam mieszankę szczęścia i... No właśnie czego? 
- Dobrze - Odpowiedział, zwalniając uścisk. Podał mi rękę. - No co? Nie chcę żebyś znowu gdzieś odleciała.
Uśmiechnęłam się bardzo serdecznie. I tak jak chciał, tak zrobiłam. Teraz zwolniliśmy tempa. Szliśmy, trzymając się za ręce, jakbyśmy byli małymi dziećmi. Niby taki mały i nic nie znaczący gest, ale dla mnie był bardzo ważny. Jasiek potrafił być bardzo miły i romantyczny.
- Gdzie ty mnie właściwie prowadzisz? - Zapytał.
- Do miejsca, w którym prawdopodobnie może być Kinga. Czyżbyś mi nie ufał? - Drugie zdanie dorzuciłam z uśmiechem. Przy tym chłopaku coraz częściej się uśmiecham. 
- Wierzę ci, tylko tak się zastanawiałem, gdzie mnie zaciągasz. - Zrobił tą swoją minę.
Wybuchnęłam donośnym i szczerym śmiechem. Jasiek w sumie też śmiał się z samego siebie. Chwilę nam zajęło ogarnięcie się, ale na szczęście byliśmy już blisko celu.
Zaraz potem staliśmy pod drzwiami biblioteki. Miejsce to wyglądało jakby wymarło. No tak, kto teraz czyta książki, pomyślałam. Delikatnie nacisnęłam klamkę, drzwi otworzyły się z niewielkim skrzypnięciem. Na pierwszy rzut oka nikogo tu nie było. Ale gdy przeszliśmy z Jasiem pomiędzy regałami z zakurzonymi książkami, znaleźliśmy dziewczynę. Pomimo tego, że nie udało się nam zachować ciszy, Kinga nas nie usłyszała. 

Perspektywa Jasia:

Dziewczyna płakała. Z jej oczu wypływało morze łez. Martyna podeszła do niej i usiadła obok na podłodze. Kinga spojrzała do góry. Jej oczy były całe czerwone. Nie wiedziałem co mam w tej sytuacji zrobić. Z bezradności usiadłem koło dziewczyn.

- Hej Kinia, co ty tutaj robisz?- Spytała miękko Martyna.
Dziewczyna początkowo nie mogła nic powiedzieć, ponieważ targnął nią szloch. Martyna zerwała się i szybko przytuliła przyjaciółkę. Dopiero wtedy Kinga uspokoiła się i wszystko nam wytłumaczyła, jeszcze od czasu do czasu pociągając nosem i chlipiąc cicho.
- Bo... booo... to przez niego... - Jąkała się. Nic nie rozumiałem i to samo odczytałem z wyrazu twarzy Martynki.
- Ale przez kogo? Bo się pogubiłem. - Powiedziałem spokojnie.
- No przez Marcina...- Odpowiedziała prawie niesłyszalnie. Teraz się naprawdę zdenerwowałem. Co ten typek chce od tej dziewczyny. Po mojej głowie w tym momencie krążyło tysiące myśli. Postanowiłem sobie w duchu, że nie dopuszczę go do Kingi, a tym bardziej do Martyny. Nie darowałbym sobie gdyby coś się im stało. Podczas moich rozmyślań, dziewczyny dalej rozmawiały.
- Ale jak to? Czy on ci coś zrobił?- Zapytała przerażona Martyna.
- On mi grozi, pisze do mnie smsy z groźbami, mam wrażenie, że mnie śledzi i widzi każdy mój krok. Nawet nie wiem skąd on ma mój numer telefonu, specjalnie zmieniałam go, a on bez trudu go zdobył...- Mówiła dalej. - Ja boję się go i jak widać jemu sprawia to radość. Już nie daję rady, ja nawet nie chcę opuszczać domu, bo obawiam się, że Marcin stoi za rogiem ulicy i na mnie czeka. Ja nie wiem czego on ode mnie chce. Przecież ja mu nic nie zrobiłam... A dzisiaj przeszedł samego siebie. Wysłał mi wiadomość, że spotkamy się w szkole, dlatego tu uciekłam. Niewiele ludzi wie o tym miejscu, jak właściwie widać.
- To trzeba zgłosić na policję!- Powiedziałem, Widziałem, że Martyna kiwa głową, na znak że się ze mną zgadza.
- Przecież to jest karalne, on cię najzwyczajniej w świecie zastrasza! - Widziałem, że była bardziej zirytowana i zdenerwowana ode mnie. - Albo przynajmniej chodźmy do wychowawcy, jeśli nie chcesz iść na policję.
- Żeby to jeszcze było takie łatwe. On napisał, że jeśli komukolwiek powiem, to tej osobie stanie się krzywda. Nie powinnam wam tego mówić. Przepraszam. - Powiedziała z wyrzutem.
- Weź przestań, jesteśmy przyjaciółmi. Masz nam mówić o wszystkim co do ciebie pisze ten Marcin, rozumiesz? - Nie mogłem tak zostawić tej sprawy, już wtedy wiedziałem, że muszę działać.


-----
Kolejny rozdział :) 
Z powodu wczorajszego braku weny, rozdział został stworzony przez mega zdolną, śliczną i kochaną moją przyjaciółkę Agnieszkę <3 
Dziękuję Ci :D 
Jeśli macie pytania wpadajcie na aska
Komentujcie czy podobał się Wam rozdział :D ( Mi się mega podoba :) ~ Alexi.
( Ps. Czasami rozdziały będzie pisać Agnieszka :) Wszystko będzie zależało od mojego samopoczucia i motywacji :) ) 





  

niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 11

 Gdy odchodziłam, zauważyłam wzrok jednej, dziewczyny ode mnie starszej zdaje mi się, że z klasy Jasia. Ominęłam ją, nie patrząc na nią. Zazwyczaj miałam kompleksy, ale gdy zobaczyłam ją natychmiastowo wzrosły. Była chudą,blondynką o dużych zgrabnych nogach. Przy niej wyglądałam okropnie. Gdy byłam już w budynku, obejrzałam się za siebie. Pierwszą rzeczą którą zauważyłam to właśnie tą laskę podchodzącą do Jasia. Natychmiastowo się odwróciłam. Dlaczego jeden nowy przyjaciel, wywołuje u mnie tyle emocji?. 


Perspektywa Jasia. 
Martyna nie chętnie zgodziła się na moją propozycję. Może byłem zbyt natarczywy, ale mam kilka powodów dla których chcę aby ze mną wracała. Jednym z nich jest to, że się o nią boję. Wolę wracać z nią i mieć pewność, że jest bezpieczna. Tak samo boję się o Kingę, dlatego ją też będę odwoził. Drugim powodem jest jej towarzystwo, lubię z nią spędzać czas, rozmawiać nawet na te trudne tematy, śmiać się i jej dokuczać. Na tą myśl uśmiechnąłem się do siebie. Martynka weszła już do szkoły, ja nie śpieszyłem się zbytnio. Boję się jak każdy, ale nie daję tego po sobie poznać. Zbliżałem się do wejścia, gdy zaczepiła mnie jedna dziewczyna z mojej klasy, chyba miała na imię Madzia. Była dość wysoka, ale i tak byłem od niej wyższy, miała włosy koloru blondu, i dosyć ładne oczy. Ale nie podobały mi się aż tak jak Martyny.
-Hej. Jak stresujesz się ?-  Uśmiechnęła się do mnie, odsłaniając białe zęby. 
-Hej.- Odwzajemniłem uśmiech, lecz nie tak radośnie.- Nie, jest dobrze. - Nie chciałem wypaść na mięczaka, musiałem skłamać. 
-To dobrze. Ja gdy zaczęłam się tu uczyć, bardzo się bałam. Ale nasza klasa jest całkiem w  porządku, zaaklimatyzujesz się szybko. - Puściła mi oczko.- A jakbyś chciał pomocy to możesz się do mnie zgłosić, pokażę Ci gdzie co jest, na kogo uważać i w ogóle. 
-Dzięki, ale już ktoś inny mi to zaoferował.- Zauważyłem jak mina dziewczyny diametralnie się zmienia. Jeszcze sekundę temu była uśmiechnięta, a teraz miała poważny wyraz. 
-No... okej. Ale jak coś to pamiętaj, że zawszę Ci pomogę. 
-Będę pamiętał.- Uśmiechnąłem się, gdy w tle zabrzmiał dzwonek. - Chyba musimy iść na lekcję.   
-No tak.- Dziewczyna znowu zaczęła się uśmiechać.- Chodźmy.
Gdy doszliśmy pod klasę był niezły tłok. Gdy dziewczyny zauważyły Magdę idącą ze mną zrobiły wielkie oczy. To dziwne bo wczoraj po wyjściu z klasy wszystkie mnie otaczały, a teraz żadna nie chce podejść. Ale nie będę się jak na razie tym przejmował. Aż do przyjścia nauczyciela, Madzia stała ze mną. Pytała się skąd przyjechałem i o kilka spraw, właśnie zapytała o rodzeństwo gdy przyszła nauczycielka polskiego. Bardzo mnie to ucieszyło, nie chciałem jej opowiadać o Bartku i mojej rodzinie. Wszedłem do klasy na luzie, siadłem przy wolnej ławce. Lekcja się rozpoczęła od sprawdzania obecności, norma. Gdy Pani Grudnicka doszła do mojego nazwiska, do klasy wpadł jakiś chłopak. Nie zauważyłem go wczoraj na rozpoczęciu.  
-Ooo, Mateusz. Jak miło Cię widzieć kolejny rok.- Grudnickiej głos ociekał ironią.- Ale mam nadzieję, że to ostatni rok Twojej nauki w tej szkole. 
-To zależy od Pani.- On obojętnie minął nauczycielkę. Nie było innej wolnej ławki, niż moja więc musiał usiąść ze mną. 
-Dobrze. Na kim skończyłam, a tak Jan Dąbrowski? 
-Jestem.- Wstałem z ławki. 
-Dobrze, usiądź. 
Zrobiłem jak kazała. Zaraz po mnie wyczytała Mateusza Dębskiego. Jak przypuszczałem wstał mój " kolega" z ławki. Dzięki sprawdzaniu obecności mniej więcej dowiedziałem jak się nazywają ludzie z mojej nowej klasy. Nauczycielka zaczęła przedstawiać nasz program roczny. Nie za bardzo mnie to interesowało, zdaje się że Mateusza też. 
-Więc jesteś nowy.- Szepnął.
-Jak widać.
-To dobrze. Ja jakby nie patrzeć też.
-Ale jak skoro nauczycielka mówiła... - zbił mnie z tropu.
-Kiblowałem. Ale może kiedyś indziej Ci to opowiem. 
-Dobra.
Cała lekcja minęła spokojnie, byłaby wręcz nudna gdyby nie Mateusz. Całkiem dobrze się z nim rozmawiało. Na przerwie zapytałem się, gdzie mogą znajdować się 1 klasy liceum. Nie wiedziałem dokładnie w której jest Martyna, ale chciałem ją poszukać. 

Perspektywa Martyny. 
Całą pierwszą lekcję byłam rozkojarzona. Ciągle miałam przed oczami Jaśka z tą laską. Niby nie powinno mnie to interesować, ale miałam złe przeczucia. Głupie myśli, muszę pamiętać co sobie obiecałam, NIE PRZEJMOWAĆ SIĘ !!! Po dzwonku spakowałam się i wyszłam na korytarz. Dziś lekcje mam prawie w jednym miejscu dlatego tylko podeszłam pod przeciwne drzwi. Stałam tak przysłuchując się rozmową dziewczyn. Nie za bardzo interesowały mnie ich rozmowy, chwaliły się która poderwała więcej chłopaków. Takie rozmowy od dawna mnie tylko wkurzały. 
-Martyna? - Poczułam lekkie dotknięcie na moim ramieniu. Odwróciłam się, za mną stał Jaś. 
-Co?- Uśmiechnęłam się pomimo mojego lekkiego focha. Niby kim on jest, żeby mógł mi rozkazywał? 
-Mogę chwilkę z Tobą pogadać? Na osobności. - Zerknął na dziewczyny z mojej klasy. 
-Okej, choć.- Odchodząc zerknęłam na nie, miały szeroko otwarte oczy. Wyglądały tak jakby zobaczyły pierwszy raz ósmy cud świata. Jasiek też to widział, posłał im szeroki uśmiech. Co on chce przez to zdziałać? 
-No co chciałeś?- Zapytałam, obojętnym tonem. 
-Chciałem Cię przeprosić. - Posłał mi delikatny uśmiech.- Po prostu musisz to zrozumieć. 
-Tylko ja tego, nie rozumiem. Może mi wytłumaczysz? 
-Chodzi o to, że się boję o Ciebie i Kingę.- Gdy o niej wspomniał przypomniałam sobie, że nigdy nie mogę jej zauważyć. Martwię się o nią, ale przez Jaśka całkiem wyleciało mi z głowy jej problemy. Jaka ze mnie przyjaciółka... 
-Że o Kingę zrozumiem, ale o mnie... przecież nie masz o co. - Posłałam mu pytającą minę. 
- W tym rzecz że Marcin Cię widział, gdy broniłem Kingę. Może chcieć Ci coś zrobić.- Co do tego miałam inne spostrzeżenie, ale mógł mieć rację.-  Noo ale bo to też nie o to chodzi. 
-A o co? - Zaciekawiłam się.
-Lubię z Tobą przebywać... A zwłaszcza Cię wkurzać. - Posłał mi zadziorny uśmiech. Odwrócił się ode mnie i pomachał do grupki dziewczyn stojących przy ścianie. 
-Ależ ty mnie nie wkurzasz.- Skłamałam, żeby nie był taki dumny.- Ale dobra przyjmuję przeprosiny. 
Kiedy mu wybaczałam zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję. Jasiek musiał lecieć, bo miał lekcję w drugim skrzydle budynku. 
-Martyna. Na następnej przerwie pójdziemy poszukać Kingi?
-Tak. Też miałam Ci to proponować. - To była prawda, naprawdę martwiłam się o nią.- Przyjdę do Ciebie pod klasę. Do zobaczenia. 

piątek, 17 lipca 2015

TAG !!!


TAG- jest to nominacja polegająca na odpowiedzeniu na 10 pytań dotyczących książek. Gdy się odpowie na te pytania trzeba nominować innych blogerów, którzy również muszą odpowiedzieć na te pytania!
Nominacje dostałam od: Kingi Janiszewskiej z bloga : http://mysli-oddchyaja-slowa-pala.blogspot.com/ . Ogólnie to na niego serdecznie zapraszam :) 

Pytania : 
 1. Wolisz czytać trylogie  czy powieści jednotomowe?
Zazwyczaj wolę powieści jednotomowe, chociaż jeśli coś mnie zaciekawi czytam kilka tomowe :) 

2.Wolisz  czytać tylko autorki, czy autorów?
Zdecydowanie autorki, przeczytałam kilka książek które napisał mężczyzna i nie podobały mi się aż tak jak od kobiety. 

3.Wolisz kupować w Empiku czy w księgarniach internetowych?
Bardzo rzadko kupuję książki, częściej wypożyczam, ale jak już to Empik :) 

4.Wolisz, by wszystkie książki zostały zekranizowane jako film czy serial?
Wcale nie chcę, aby książka została zekranizowana Xd

5. Wolisz czytać pięć stron dziennie, czy pięć książek tygodniowo? 
Pięć książek tygodniowo :) 

6. Wolisz być profesjonalnym recenzentem czy autorem?
Piszę bloga, więc autorem :) 

7.Wolisz w kółko czytać dwadzieścia książek, czy sięgać po nowe?
Sięgać po nowe. Jeśli jakaś książka zrobi na mnie wrażenie wolę się dowiedzieć czy nie ma kolejnej części :) Nie lubię czytać w kółko to samo. 

8.Wolisz być bibliotekarzem, czy sprzedawcą książek?
Bibliotekarką :) 

9.Wolisz czytać tylko ulubiony typ literatury, czy wszystko poza?
Ulubiony typ *.*

10.Wolisz czytać książki fizyczne, czy e-booki?
Fizyczne. Tylko jeśli nie mam wyboru to wtedy sięgam po e-book. :)


Nominuję:http://thanksthatyouare.blogspot.com/#_=_  
             http://www.legendynocy.blogspot.com/#_=_

Dziękuję za nominację :) 


5


czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział 10



- Martyna ? Coś cię gryzie? 
-Mmm w pewnym sensie. - Postanowiłam go o to wypytać. 
-Co takiego ? - Był zmartwiony.
-Gdy miałam złamaną nogę dosyć się zaprzyjaźniliśmy, pomagałeś mi i wgl. Lecz gdy wszystko było w porządku nie odzywałeś się przez 2 tygodnie,tak jakbyś o mnie zapomniałeś. Ściągnęli jej gips to wszystko w porządku. Nagle przypomniałeś sobie o mnie wczoraj wieczorem. Wiem, że mogę na Ciebie liczyć, ale raczej nie w każdej chwili. - Miałam łzy w oczach, nie chciałam żeby widział mnie jak zaraz się popłaczę, musiałam powstrzymać łzy. 
-To nie tak, że o  Tobie zapomniałem, nawet tak nie pomyślałem. Po prostu nie było mnie w mieście przez ten okres. A nie miałem jak się z Tobą skontaktować bo zostawiłem telefon w domu. To był nie zapowiedziany wyjazd. Nie chcę dziś o tym mówić. Ale musisz mnie zrozumieć i wybaczyć. Cały czas o Tobie myślałem. Jesteś dla mnie kimś ważnym, jesteś moją przyjaciółką.- Gdy to powiedział z moich oczu popłynęła łza. Nie zdążyłam jej wytrzeć bo wyprzedził mnie Jasiek. Przytulił mnie do siebie i delikatnie kołysał. 
-Wybaczam. A teraz chyba musisz już iść. Nie chcę Cię zatrzymywać. - Zrobiłam krok do tyłu odrywając się z jego ramion. 
-Dobrze. - Wyglądał tak jakby mu się nie śpieszyło, jakby chciał ze mną jeszcze zostać.  - Jutro po Ciebie przyjadę to pojedziemy razem do szkoły.- Pocałował mnie w policzek i wyszedł nim odpowiedziałam. 
Byłam bardzo zmęczona, po całym dniu. Sprawa z Kingą, później słowa Jasia w trakcie oglądania filmu i teraz to. Poszłam do łazienki , wziąć szybki, zimny prysznic, a zaraz po nim wskoczyłam do łóżka i starałam się zasnąć. 


Pomimo zmęczenia, nie zasnęłam przez długi okres czasu. Przez całą noc, przespałam raptem 3 godziny. Jak jeden chłopak może wnieść do mojego życia tyle myśli ? Co prawda był tylko moim przyjacielem, ale zdecydowanie innym. Te wszystkie jego zdania, gesty, miny. Muszę starać się nie zwracać na to zbytniej uwagi, bo za niedługo zwariuję. Obudziłam się o 6:30, miałam godzinę do wyrobienia się. Wstałam z łóżka z dużą trudnością. Coś mi mówi, że nie zacznę zbyt przyjemnie roku szkolnego. Stanęłam przed szafą, nie mając pojęcia w czym iść do szkoły. Od rozwodu rodziców przybyło mi dużo ubrań. Tata pomimo, że o mnie zapomniał dawał mi duże "kieszonkowe" albo prezenty w postaci markowych ubrań. Zdaje się, że tak chce mi wynagrodzić jego zdradę i rozwód z mamą. Myśli, że wybaczę mu i będę szczęśliwsza. Szkoda tylko, że jest w błędzie. Wolałabym spędzić jakiś czas z nim, pogadać jak bardzo dawno temu, mogłabym nawet postarać się zaakceptować Blankę. ( Jego dziewczynę ) Ale nie daje mi na to szans, a ja nie chcę się narzucać. Rozmyślałam co wybrać, aż po kilku minutach wybrałam spodnie i luźną bluzkę. Gdy mój plan się powiedzie i zrzucę parę kilo wejdę w moje stare rurki, które będą pasować do obcisłej bluzeczki, ale jak na ten moment muszę zadowolić się luźnymi rzeczami. Spojrzałam w lusterko i nie mogłam doczekać się tego momentu. Postałam tak jeszcze chwilę, i zerknęłam na zegar. Miałam tylko 40 minut do wyjścia, a nie jestem jeszcze gotowa. Pobiegłam z wybranymi ciuchami do łazienki, położyłam je na szafce i wbiegłam pod prysznic. Starałam bardzo szybko się umyć. Wyskoczyłam z kabiny tak szybka jak do niej weszłam. Ubrałam się i stanęłam przed lustrem, aby zrobić lekki makijaż. Nałożyłam fluid, tusz do rzęs i lekko podkreśliłam kości policzkowe. Gdy wszystko miałam gotowe, zeszłam z torebką na dół. Przygotowałam sobie lekkie śniadanie. Pomimo, że się odchudzam powinnam jeść przynajmniej 5 razy dziennie, małe porcję. Nie chciałam moim postanowieniem doprowadzić się do utraty zdrowia. Zjadłam spokojnie widząc, że mam jeszcze 20 minut czasu do przyjazdu Jasia. Nie potrzebnie tak się śpieszyłam, ale spóźnianie się to moja mocna strona, więc się bałam. Siedziałam w kuchni, dopóki nie usłyszałam nadjeżdżającego auta. Chwyciłam torebkę, włożyłam buty i ruszyłam do wyjścia. Przy drzwiach przypomniałam sobie o kluczach. Mama jeszcze spała, więc musiałam zamknąć dom. Wróciłam się znowu do kuchni. Zaczęła się rozglądać za nimi, nie mogłam ich znaleźć. Zawsze zostawiałam je na blacie, bardzo często mama mnie o to upominała. No tak mama! musiała je przełożyć. Pobiegłam na korytarz. Jak przypuszczałam tam je położyła. Zabrałam je, i  szybko wychodząc zamknęłam dom. Jasiek spokojnie siedział w aucie, tak jakby nie przeszkadzało mu moje lekkie opóźnienie. Gdy podeszłam do samochodu uśmiechnął się przyjaźnie. 
-Hej Martuś. Jak się spało? - Zapytał i ruszył. Wydawał się bardzo wyluzowany przed pierwszym dniem nauki.
-No cześć, trochę mało. - Odparłam.
-Dalej masz wątpliwości co do mojego zniknięcia? - Domyślił się. Musiałam jakoś się wymigać. 
-Nie. Mało spałam bo boję się początku roku.- Wypaliłam. Sama nie wierzyłam w to co mówię, więc jak ma w to wierzyć Jasiek. 
-Okej.- Posłał mi dziwną minę. - Nie ma się czego bać. Ty chodzisz do tej szkoły, przez jakiś czas, ja powonieniem się bać.  
-Powinieneś, ale nie wyglądasz na takiego.- Uśmiechnęłam się do niego. 
-Bo wiem, że będzie dobrze.- Odwzajemnił mi uśmiech. 
-Skąd taka pewność? 
-Wczoraj zdawało mi się, że moja klasa jest spoko. Fajni goście, ładne dziewczyny... - Posłał mi cwaniacki uśmiech. Przypomniałam sobie to grono dziewczyn stojących przy Jasiu i od razu mnie zmroziło.  
-Ładne dziewczyny to nie wszystko, liczy się też charakter. 
-Wiem, dlatego z takimi się przyjaźnię.- Puścił mi oczko. 
-Pff.- Skwitowałam to prychnięciem. Zanim się spostrzegłam już byliśmy pod szkołą. Gdy miałam  wysiadać, Jasiek zatrzymał mnie ręką. 
-Będziesz ze mną jeździła zawsze do szkoły.- Miałam zaprotestować, ale nie dał mi szans.- Nawet nie protestuj, jak się nie zgodzisz, będę wyczekiwał  pod Twoim domem. Będziesz ze mną jeździła do szkoły i wracała. Jeszcze zaproponuję to Kindze. 
-Ale, ale... 
-Żadne ale. Ja już postanowiłem, nie masz nic do gadania. - Był bardzo poważny.- A teraz choć bo się spóźnimy. 
Wysiadłam i już kierowałam się do drzwi,gdy sobie o czymś przypomniał. 
-Martyna. Mam Cię widzieć po lekcjach przy moim aucie. Zrozumiano? 
-Zobaczę. - Przyśpieszyłam kroku, tak żeby mnie nie złapał. Myliłam się, że to mi się uda. Dogonił mnie przed drzwiami. 
-Żadne "zobaczę". Jak się nie zjawisz będę cię szukał po drodze, szkole, gdzie się da.- Byłam mocno zdziwiona. Jasiek którego znałam był miły, żartował i wgl. Teraz widzę go bardzo poważnego, nie ugiętego. Zadziwiał mnie, nie wiedziałam czego się jeszcze mam spodziewać. Dla świętego spokoju postanowiłam się zgodzić. 
-Dobra będę. A teraz muszę iść. Do później. 
 Gdy odchodziłam, zauważyłam wzrok jednej, dziewczyny ode mnie starszej zdaje mi się, że 
z klasy Jasia. Ominęłam ją, nie patrząc na nią. Zazwyczaj miałam kompleksy, ale gdy zobaczyłam ją natychmiastowo wzrosły. Była chudą,blondynką o dużych zgrabnych nogach. Przy niej wyglądałam okropnie. Gdy byłam już w budynku, obejrzałam się za siebie. Pierwszą rzeczą którą zauważyłam to właśnie tą laskę podchodzącą do Jasia. Natychmiastowo się odwróciłam. Dlaczego jeden nowy przyjaciel, wywołuje u mnie tyle emocji?. 


---------
Kolejny rozdział :) 
Mam nadzieje, że Wam się spodoba. 
Jeżeli macie pytania wbijajcie na aska.
Jeśli to czytasz, zostaw coś po sobie :) 









wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 9 

-Przepraszam, że tak długo ale wstąpiłem jeszcze po coś słodkiego.- Widziałam jego radość w oczach.
-Spoko.Mogłeś się nie śpieszyć.- Odwróciłam się i usiadłam na kanapie. Byłam zła na niego, że przyniósł ciastka. Odchudzam się, a to nie jest łatwe gdy ktoś podstawia ci ciastko  pod nos. 
-Ej co Ty taka nie w humorze? Też się martwię o Kingę, ale damy sobie radę. Więcej ten drań nie dorwie się do niej. W tym  moja głowa.- Spoważniał. 
-Tak martwię się o nią. Ale też nie tylko to mi psuje humor.- Westchnęłam. 
-Tak? A co jeśli mogę wiedzieć? 
-Nie, nie możesz wiedzieć.- Wystawiłam mu język. 
-Dobra. Jak chcesz... Idę po talerzyk na ciastka. - Wydawał się obrażony. 
Westchnęłam. Muszę coś wykombinować, aby nie zjeść nic słodkiego, a żeby nic nie podejrzewał. Nie chcę mu mówić o moim postanowieniu. Co to, to nie. Zanim się spostrzegłam Jaś stał już przede mną z talerzem ciast. 
-Co będziemy robić? - Zapytał. 
-Może coś obejrzymy? - Zaproponowałam i wpadłam na pomysł. - Najlepiej horror. 



-Okej.- Odpowiedział z wesołą miną. - Ale nie będziesz się bała? - Posłał mi dziwny uśmiech.
-Ja nie. - odparłam z dumnym wyrazem twarzy. 
- Dobra. Mogę wybrać ? 
-Noo spoko.- Podałam mu laptop. On zajął się szukaniem czegoś, a ja położyłam się na łóżku. Minęło kilka minut zanim odpalił film. Jasiek usiadł na łóżku opierając się o ścianę. Zrobiłam to samo. Horror zaczynał się spokojnie, dopiero w 30 minucie rozpoczęła się akcja. Dopiero wtedy pożałowałam pomysłu na ten gatunek. Chciałam udać, że nie boję się, lecz nie jest to aż tak proste. Nie wytrzymałam i zamknęłam oczy. 
-Aż tak się boisz? - Chłopak wybuch śmiechem.
-Nie, dlaczego. Raz zamknęłam oczy, bo mnie to usypia.- Próbowałam uspokoić drżenie głosu.
-To dziwne, bo od pewnego czasu się Tobie przyglądam i nie wydajesz się śpiąca. - Na twarzy miał chytry uśmiech. 
-Mmm chyba Cię za bardzo nie ciekawi film skoro patrzysz na mnie. 
-Jeśli mam wybierać, to wolę zdecydowanie na Ciebie patrzeć. - Jego wyraz twarzy się nie zmieniał. 
Zaczerwieniłam się na jego słowa. Nie mam pojęcia dlaczego. 
-Aż tak się boisz ? - Posłałam mu znaczącą minę, powtarzając jego słowa. 
-Nie, ale zdecydowanie uważam, że jesteś ładniejsza niż główna bohaterka. - Te słowa mnie zamurowały. Siedziałam z otwartą buzią, i szeroko otwartymi oczami. On widząc to tylko się roześmiał i wrócił do oglądania jakby nigdy nie wypowiedział tych słów. Czułam się zdezorientowana. Zdecydowanie kłamał, ale zrobił mi przyjemność przez pewien czas. Starałam oglądać film, lecz w mojej głowie zaczęło się pojawiać za wiele myśli. Nawet horror nie sprawiał, że się bałam. Byłam zbyt rozkojarzona. 
Film skończył się po pewnym czasie, lecz ja nawet nie zwróciłam na to uwagę. Od moich myśli odciągnął mnie Jasiek. 
-Zrobiło się późno. Muszę powoli lecieć. - Lekko się uśmiechnął. 
-A tak, okej. - Odpowiedziałam automatycznie.- Dziękuję, że tak długo ze mną zostałeś, i za tą pomoc Kindze. 
-Spoko. Zawsze wam pomogę. Wiesz, że możesz na mnie liczyć ? - Posłał mi pytającą minę. 
-Mmm tak, już to udowodniłeś kilka razy. - Uśmiechnęłam się, ale dalej pamiętałam jak nie odzywał się do mnie przez jakiś czas. Chyba mój uśmiech był sztuczny, bo Jasiek od razu zareagował. 
- Martyna ? Coś cię gryzie? 
-Mmm w pewnym sensie. - Postanowiłam go o to wypytać. 
-Co takiego ? - Był zmartwiony.
-Gdy miałam złamaną nogę dosyć się zaprzyjaźniliśmy, pomagałeś mi i wgl. Lecz gdy wszystko było w porządku nie odzywałeś się przez 2 tygodnie,tak jakbyś o mnie zapomniałeś. Ściągnęli jej gips to wszystko w porządku. Nagle przypomniałeś sobie o mnie wczoraj wieczorem. Wiem, że mogę na Ciebie liczyć, ale raczej nie w każdej chwili. - Miałam łzy w oczach, nie chciałam żeby widział mnie jak zaraz się popłaczę, musiałam powstrzymać łzy. 
-To nie tak, że o  Tobie zapomniałem, nawet tak nie pomyślałem. Po prostu nie było mnie w mieście przez ten okres. A nie miałem jak się z Tobą skontaktować bo zostawiłem telefon w domu. To był nie zapowiedziany wyjazd. Nie chcę dziś o tym mówić. Ale musisz mnie zrozumieć i wybaczyć. Cały czas o Tobie myślałem. Jesteś dla mnie kimś ważnym, jesteś moją przyjaciółką.- Gdy to powiedział z moich oczu popłynęła łza. Nie zdążyłam jej wytrzeć bo wyprzedził mnie Jasiek. Przytulił mnie do siebie i delikatnie kołysał. 
-Wybaczam. A teraz chyba musisz już iść. Nie chcę Cię zatrzymywać. - Zrobiłam krok do tyłu odrywając się z jego ramion. 
-Dobrze. - Wyglądał tak jakby mu się nie śpieszyło, jakby chciał ze mną jeszcze zostać.  - Jutro po Ciebie przyjadę to pojedziemy razem do szkoły.- Pocałował mnie w policzek i wyszedł nim odpowiedziałam. 
Byłam bardzo zmęczona, po całym dniu. Sprawa z Kingą, później słowa Jasia w trakcie oglądania filmu i teraz to. Poszłam do łazienki , wziąć szybki, zimny prysznic, a zaraz po nim wskoczyłam do łóżka i starałam się zasnąć. 


------
Kolejny rozdział po dłuuugiej przerwie. 
Jeśli macie pyytania wpadajcie na aska