czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 8


Minęło dobre 5 minut. Wyminął kółko adoratorek i znalazł się koło mnie. Widziałam pogardliwe spojrzenia dziewczyn. Pewnie zastanawiają się jak taki chłopak jak on może iść do takiego paszczura. Odwróciłam się plecami w ich stronę. Zaczęłam iść w stronę wyjścia. Jasiek za mną z głupkowatą miną. 
- Ej, Martuś zwolnij. 
- Nie. - odburknęłam. 
- Jak chcesz. - Zerknęłam na jego twarz. Był uśmiechnięty od ucha do ucha. 
- Tak Cię cieszy pierwszy dzień? - Zapytałam od niechcenia. 
- Pewnie. Nieźle się zapowiada ta szkoła. - Wyszliśmy na zewnątrz. Usłyszałam kogoś krzyk. Zwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam chłopaka szarpiącą jakąś dziewczynę. Tą dziewczyną była Kinga. 


Jasiek spojrzał w stronę dziewczyny. Zanim się spostrzegłam już biegł w tamtą stronę, ja także nie potrafiłam stać w miejscu i ruszyłam za nim. 
- Puść ją !!! - Warknął Jasiek. - Słyszysz pojebańcu? 
- Bo co mi zrobisz? To nie Twój interes. Spierniczaj stąd. 
- Chciałbyś. - Jaś zacisnął rękę w pięść. - Mam Ci powybijać zęby, czy puścisz dziewczynę? 
Chłopak widząc powagę na twarzy Jaśka rozluźnił uścisk, dzięki czemu Kinga mogła uciec od niego. Odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, lecz zanim odszedł, krzyknął do Kini. 
- Jeszcze się policzymy. 
Dziewczyna miała łzy w oczach, trzęsła się i ledwo trzymała się na nogach. Przytulałam ją od czasu, gdy wydarła się z rąk tego typa. 
-Dzzziękuję. - Szepnęła do Jasia.
- Kinga... Kim on jest? Czego od Ciebie chciał? - Gdy usłyszała to pytanie wybuchła jeszcze większym płaczem. - Mam pomysł. Pojedziemy do mnie, uspokoisz się i poważnie porozmawiamy.- Ona pokiwała głową na zgodę, a ja już prowadziłam ją do auta. Dotarliśmy po kilku minutach. W czasie jazdy nie odezwaliśmy się ani słowem. Jasiek rozumiał tą sytuację i nie próbował bezskutecznie zagadywać. Gdy weszłam do domu od razu pokazałam miejsce na kanapie w salonie. Kinga powlekła się i wygodnie usiadła. 
- Pójdę zrobić nam herbaty. Jasiek pomożesz mi ? - Chciałam z nim porozmawiać. 
- Ymm tak jasne. - Rzucił mi znaczące spojrzenie. Gdy doszliśmy do kuchni zniżył głos. - Wiem, że chcesz mi coś powiedzieć, więc słucham. 
- Tak.. Chcę żebyś został ze mną w czasie rozmowy z Kingą, tylko musimy uważać, nie naciskać. Zdaje mi się, że gdy zostaniesz ona poczuje się bardziej pewniej. Pomogłeś jej, więc ma do Ciebie zaufanie. 
- Rozumiem spoko.- Uśmiechnął się do mnie. - Ty też masz do mnie zaufanie? 
Poczułam, że się rumienię.
- No chyba tak. W końcu nie pozwoliłabym Tobie mnie odwiedzać, zawozić do lekarza itp. - Zasłoniłam twarz włosami. 
- A skąd wiesz czy nie mam wobec Ciebie planów? Wiesz na początku zbudować zaufanie, a później wywieźć gdzieś do lasu i wykorzystać? - Widziałam radość w jego oczach choć na twarzy był bardzo poważny. 
- Nie wiem. Zgaduję, że tego nie zrobisz. 
- To się jeszcze okaże. - Odwrócił się, zabrał ze sobą ciastka przygotowane przeze mnie, i ruszył do salonu. 
Stałam tak i się zastanawiałam. Jak on może dwa tygodnie nie dawać o sobie znaku życia, później podrywać inne laski, a teraz mówić coś takiego mi. Zalałam wodą torebkę z herbatą i ruszyłam za nim.
- Kinga, tak w ogóle to  nie wiem czy znasz Jaśka. - Przypomniałam sobie. 
- Przed chwilą się poznaliśmy. - Jasiek zrobił minę mówiącą " mogę mieć każdą ". Wkurzający jest. 
- A więc skoro się wszyscy znamy to teraz opowiadaj kto to był. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie. 
Widziałam na twarzy dziewczyny smutek. Dałam jej czas do zastanowienia. Zaczęła niepewnie.
- To Marcin... Byłam z nim przez ponad 3 miesiące. Kilka tygodni temu zaczął się dziwnie zachowywać. Łapał mnie za nadgarstek, miał wybuchy agresji, i pewnego dnia mnie uderzył. Tego dnia zerwałam z nim. Miałam ponad dwa tygodnie spokoju od niego, lecz tydzień temu zaczął pisać do mnie sms, że jeśli nie wrócę do niego to mnie zabije. A dziś czekał przed szkołą.  - Nie wytrzymała i wybuchła płaczem. 
Szybko przysunęłam się do dziewczyny i ją mocno, długo obejmowałam. Było mi tak przykro. Musi zajmować się swoim rodzeństwem,i na dodatek trafiła na takiego chłopaka. 
-Musisz zgłosić to na policję.- Powiedział Jasiek. Na jego twarzy widniało skupienie.
-Nie mogę, boję się jego.- Wypowiedziała przez łzy.
-Nie masz czego. Pomożemy Ci.- Wyszeptałam.
-Tak. Daj mi swój numer, gdy ten koleś do Ciebie napisze, lub poczujesz jego obecność od razu do mnie zadzwonisz lub wyślesz sms. W każdej chwili czy w dzień lub w nocy do Ciebie przyjadę.- Jasiek miał stanowczą minę.
-Nie, nie mogę wam na to pozwolić. 
- Ty tu nie masz nic do gadania.- Pierwszy raz widziałam takiego poważnego Jaśka.- Albo przystajesz na naszą umowę, albo będę nocował pod Twoim domem, i Cię pilnował.
-Ale...- Jaś wysłał jej szczególną minę. Nie mogła się nie zgodzić.- Dobrze.
Siedzieliśmy tak jeszcze pół godziny i pocieszaliśmy Kingę dopóki nie zadzwonił jej telefon. Dzwonił jej tata, z który śpieszył się do pracy, a nie ma z kim zostawić dzieci. Jasiek zaproponował, że odwiezie dziewczynę do domu. Zdaje mi się, że chciał mieć pewność co do dotarcia Kini do domu. Gdy wychodził powiedział, że zaraz przyjedzie do mnie. Nie wiedziałam czy chcę żeby wrócił, ale mama miała zostać do późna w pracy, a ja nie chcę siedzieć sama. Postanowiłam, że w między czasie posprzątam troszkę w salonie i przebiorę się na coś luźniejszego. Gdy wyrobiłam się z sprzątaniem, poszłam na górę coś wybrać. Miałam do wyboru krótkie spodenki i bluzkę, lub sukienkę letnią. Pomimo, że jest początek września, pogoda dopisuje. Wybrałam spodenki. Przebrałam się, i usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam do drzwi i je otworzyłam.
-Przepraszam, że tak długo ale wstąpiłem jeszcze po coś słodkiego.- Widziałam jego radość w oczach.
-Spoko.Mogłeś się nie śpieszyć.- Odwróciłam się i usiadłam na kanapie. Byłam zła na niego, że przyniósł ciastka. Odchudzam się, a to nie jest łatwe gdy ktoś podstawia ci ciastko  pod nos. 
-Ej co Ty taka nie w humorze? Też się martwię o Kingę, ale damy sobie radę. Więcej ten drań nie dorwie się do niej. W tym  moja głowa.- Spoważniał. 
-Tak martwię się o nią. Ale też nie tylko to mi psuje humor.- Westchnęłam. 
-Tak? A co jeśli mogę wiedzieć? 
-Nie, nie możesz wiedzieć.- Wystawiłam mu język. 
-Dobra. Jak chcesz... Idę po talerzyk na ciastka. - Wydawał się obrażony. 
Westchnęłam. Muszę coś wykombinować, aby nie zjeść nic słodkiego, a żeby nic nie podejrzewał. Nie chcę mu mówić o moim postanowieniu. Co to, to nie. Zanim się spostrzegłam Jaś stał już przede mną z talerzem ciast. 
-Co będziemy robić? - Zapytał. 
-Może coś obejrzymy? - Zaproponowałam i wpadłam na pomysł. - Najlepiej horror. 


----
Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Komentujcie jeśli macie jakieś uwagi:) 
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ask.fm

środa, 20 maja 2015

Rozdział 7

- Dzięki. - Zaczął się śmiać. Gdy się uspokoił zapytał .
- Opowiesz mi co to był za wypadek w szpitalu ? 
Powiedziałam mu wszystko od początku. Oprócz mojego postanowienia. Zanim się spostrzegłam staliśmy przed moim domem. 
- Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś. W podzięce zapraszam Cię do mnie na ciastka. 
- Nie ma za co. Dla mnie to przyjemność spędzać czas z Tobą. - Puścił mi oczko. - Jak na ciastka to już idę. 



Dwa tygodnie później.

Postanowiłam sobie, że dziś położę się wcześniej. Jutro pierwszy dzień szkoły, muszę się wyspać. Z Jaśkiem nie widzieliśmy się od dnia zdjęcia mi gipsu. Pisałam do niego sms, ale odpisywał ogólnie, nie proponował spotkania, a nie chciałam się narzucać. Pewnie pomagał mi tylko z litości. Kto chce się zadawać z grubą, brzydką dziewczyną, opychającą się samymi słodyczami. Co prawda staram się nie jeść słodyczy ale i tak pozostają moje okrągłości i brzydka twarz. 
Kilka razy spotkałam się z Kingą. Od pierwszego spotkania poczułyśmy więź. Zaprzyjaźniłyśmy się, chociaż to było dość nieprawdopodobne w ciągu dwóch tygodni. Opowiedziała mi o swojej rodzinie. Jej mama zmarła, gdy  Kinia miała 12 lat, tata dużo pracuje i opieka nad trojgiem rodzeństwa pozostaje właśnie jej. Zasmuciło mnie to. Od kilku lat musiała zastąpić rodzeństwu mamę, zamiast bawić się z rówieśnikami ona gotowała obiady, sprzątała i pomagała w zadaniach dzieciom. 
Okazało się, że chodzimy do jednej szkoły. Dziwne bo Kinga jest z mojego wieku, a nigdy jej nie widziałam . 
Ale ważne, że będziemy mogły się spotykać codziennie. 
Wyciągnęłam sukienkę i przygotowałam balerinki. Składałam ubranie, gdy nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Zajrzałam na ekranik. Dostałam sms od Jaśka. " Hej, przyjadę po Ciebie jutro z rana. Bądź gotowa."  Patrzyłam się tępo w telefon. Wciągu tych dni nie odezwał się do mnie, a teraz chce ze mną jechać do szkoły?. Byłam zdziwiona. Otrzęsłam się i wystukałam. " Jak chcesz. Ale może spotkajmy się pod szkołą. Nie wiem czy się wyrobię a nie chcę żebyś czekał." Po minucie dostałam odpowiedź. " Spokojnie. Na Ciebie mógłbym czekać dniem i nocą. Dobranoc. " Stałam tak i nie wiedziałam co zrobić. Postanowiłam się położyć. 
Przez długi czas nie mogłam zasnąć. Zastanawiało mnie to, że Jasiek przypomniał sobie o mnie. Przez tak długi czas się nie odzywał, ani się nie spotkaliśmy. Jak w ogóle mam się jutro przy nim zachować? Udawać, że mnie to nie dotknęło, czy dać to do zrozumienia. Rozmyślając nad tym powoli zapadłam w sen. 




Kilka godzin później.

Jak przypuszczałam, trochę zaspałam. Budzik dzwonił mi kilka razy, ale go zignorowałam.  Gdy usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi i głos mamy wołającej, że Jaś przyjechał wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Zabrałam przygotowane ciuchy i poleciałam do łazienki. Wzięłam bardzo szybki prysznic , umalowałam się i ubrałam. Po 10 minutach byłam gotowa. Zeszłam na dół, Jasiek siedział z mamą w kuchni, śmiali się z czegoś. 
- Hej, przepraszam że czekałeś.- Przywitałam się. 
- Nic nie szkodzi. Przecież wiesz.- Mrugnął do mnie znacząco. Mama nie dostrzegła tego. Może i lepiej bo nie chciałam  zbędnych pytań. 
- To co jedziemy ? - Zapytałam lekko speszona. 
- Tak, ale nie zjesz śniadania? - Wydawał się zmartwiony. 
- Nie. I tak jesteśmy prawie spóźnieni.  Chodź, później zjem. Pa mamo! - Ucałowałam ją na pożegnanie. 
Po kilku sekundach już otwierałam drzwi od samochodu. Przez całą drogę prawie nie rozmawialiśmy ze sobą. Może przez moje zdezorientowanie, lub strach Jaśka. Dotarliśmy do budynku w milczeniu. Zaprowadziłam chłopaka do sali w której mieliśmy się spotkać z nauczycielami. Szukałam wzrokiem Kingi, lecz nie mogłam jej dostrzec. 
- Witam was wszystkich w pierwszym dniu szkolnym. Niektórych z Was znam dobrze, z widzenia, a  niektórych pierwszy raz. - Rozpoczęło się przemówienie dyrektora. Wysłuchaliśmy go do końca, w między czasie pokazywałam Jaśkowi na kogo uważać, kogo traktować poważnie. Zaprowadziłam go pod jego salę.
- Jak skończę to przyjdę pod tą salę. Czekaj tu na mnie. - Powiedziałam. 
- Okej. To do zobaczenia. - Uśmiechnął się. 
Odwzajemniłam uśmiech i pobiegłam do mojej klasy. Wszyscy się witali ze sobą. Nie byłam zbyt zżyta z klasą, pomimo tego ucieszyłam się że ich widzę. Rozmowa z wychowawcą trwała około 20 minut. Pan Nowicki przekazał nam plan i powiedział ogólne informacje. Gdy skończył ruszyłam w stronę klasy Jasia. Wyszłam za rogu, a już widziałam jego uśmiechniętą twarz. Między nim stało kilka lasek. Śmiały się do niego jak głupie. Stanęłam z boku i czekałam aż on mnie zobaczy. Minęło dobre 5 minut. Wyminął kółko adoratorek i znalazł się koło mnie. Widziałam pogardliwe spojrzenia dziewczyn. Pewnie zastanawiają się jak taki chłopak jak on może iść do takiego paszczura. Odwróciłam się plecami w ich stronę. Zaczęłam iść w stronę wyjścia. Jasiek za mną z głupkowatą miną. 
- Ej, Martuś zwolnij. 
- Nie. - odburknęłam. 
- Jak chcesz. - Zerknęłam na jego twarz. Był uśmiechnięty od ucha do ucha. 
- Tak Cię cieszy pierwszy dzień? - Zapytałam od niechcenia. 
- Pewnie. Nieźle się zapowiada ta szkoła. - Wyszliśmy na zewnątrz. Usłyszałam kogoś krzyk. Zwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam chłopaka szarpiącą jakąś dziewczynę. Tą dziewczyną była Kinga. 



--- 
Kolejny rozdział :) 
Jeśli macie jakieś pytania wbijajcie  aska. 
Zostawiajcie jakieś komentarze po sobie :)/ Alexi :) 


niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 6

- Martynka słuchaj muszę jechać do domu bo moja mama coś narobiła. - Miał zdenerwowaną minę. 
- Okej. Jedź - Uśmiechnęłam się lekko. Wstałam i chciałam zejść za nim, lecz widząc moją nogę Jasiek wpadł na kolejny "świetny" pomysł. Jego ręka wylądowała pod moim udem i już mnie niósł na dół. 
- Jasiek... Jestem ciężka. Dałabym sobie radę sama.
- Jesteś leciutka, może byś sobie dała radę, ale  długo Ci to schodzi. - Uśmiechnął się zadziornie. - Tak poza tym to kiedy masz kontrole? - Spojrzał na moją nogę. 
- Za dwa dni. - Uśmiechnęłam się. 
-Okej, to przyjadę po Ciebie i pojedziemy razem. - Miałam się nie zgodzić, lecz wyprzedził mnie. - I nawet nie próbuj się sprzeciwiać. W końcu " jestem Twoim dobrym bratem ". 
- No ok, braciszku. - Jaś delikatnie postawił mnie na podłogę. 
- Dobra to ja lecę. Pa. - Musnął mnie delikatnie w policzek. Wyszedł, a ja stałam w miejscu, dotknęłam ręką policzka. Czuję, że coś się zmieniło, mam nowego przyjaciela. 

Dwa dni później. 

Wstałam o dziewiątej , zjadłam śniadanie , wzięłam prysznic i pomalowałam się. O trzynastej byłam już gotowa. Za piętnaście minut powinien pojawić się Jaś. Wizytę mam na czternastą, więc powinniśmy się spokojnie wyrobić.  Spakować portfel, dokumenty i telefon do torebki. Zasuwałam właśnie zamek, gdy Janek zadzwonił do drzwi. Przywitałam go całusem w policzek, uśmiechnął się na ten gest. 
- Hej Martynka, gotowa? 
- Tak. Możemy jechać. - Odwzajemniłam uśmiech.
Pomógł mi wziąć torebkę. Po kilku minutach byliśmy w drodze do szpitala.
 W czasie jazdy Jaśkowi odwala. Zachowuje się jak mały chłopczyk, któremu da się  zabawkę. Jedzie szybciej niż jest to dozwolone , robi głupie miny do piosenki. Zaczęło mnie to irytować. 
- Możesz przestać ? - Zapytałam lekko zirytowana.
- Ale co?  - Zapytał udając, że nie wie o czym mówię. 
- Te miny, nie wspomnę o tym, że jedziemy ponad 100 km/h w terenie zabudowanym.
- Boisz się ? - Uśmiechnął się zadziornie.
- Tak. Chcę dojechać na wizytę autem, a nie karetką.- Powiedziałam.
- No dobrze.- Zmniejszył prędkość. - Ale miny będę robił. 
Zauważyłam na jego twarzy rozbawienie. Nie odezwałam się tylko wywróciłam oczami. 
Jechaliśmy w milczeniu. Jasiek próbował mnie rozśmieszyć swoimi wyrazami twarzy, ale mnie to tylko wkurzało. Po piętnastu minutach siedziałam już przed gabinetem. Jasiek siadł przy mnie, ale to mnie tylko zdenerwowało. Postanowiłam iść do łazienki, chciałam ochłonąć. 
- Zaraz przyjdę. Idę do łazienki. - Powiedziałam Jaśkowi.
- Okej. 
Weszłam do pomieszczenia. Znajdowały się tam kabiny i umywalki z dużymi lustrami. Stanęłam przed jednym z nich, widziałam w nim siebie z  niedużymi  krągłościami . Muszę przestać jeść słodycze , odżywiać się dobrze i potrenować. Umyłam ręce, otworzyłam drzwi i usłyszałam uderzenie. Zajrzałam za drzwi i ujrzałam leżącą dziewczynę chyba w moim wieku. 
- O Boziu, nic Ci nie jest ? Może zawołać lekarza ? - Byłam przerażona.
- Nie, nie wszystko jest w porządku. Stałam za blisko drzwi. - Uśmiechnęła się do mnie. 
- Na pewno wszystko jest ok ? Troszkę się zamachnęłam. Przepraszam. - Spuściłam wzrok.
- Nie martw się. Nic się nie stało.- Uśmiechnęła się jeszcze bardziej pomimo sytuacji.
- Tak w ogóle to Kinga jestem. - Podniosła się z ziemi. 
- Martyna. - Podałam jej dłoń. - Przepraszam jeszcze raz. 
- Nic się nie stało. Mmm... muszę iść do siostry. Pogadałabym jeszcze, ale zaraz mam z nią kontrole. - Była zmartwiona.
- Jak widzisz ja też mam kontrole. - Pokazałam na nogę. - Może wymienimy się numerami i kiedyś się spotkamy? Na przykład na taką przeprosinową kawę albo spacer. - Uśmiechnęłam się do Kingi. 
- Chętnie. - Wymieniłyśmy się numerami i pożegnałyśmy się. 
Wróciłam pod salę. Jasiek był troszkę zmartwiony. 
- Gdzie tak długo byłaś ? Zaraz twoja kolej. 
- Miałam mały wypadek. To znaczy. Nie ja, ale ktoś przeze mnie.
- Co się stało ? 
- Później ci opowiem. - Akurat otworzyły się drzwi od gabinetu. 

Godzinę później. 

Wyszłam z gabinetu po niecałej godzinie. Lekarz pozwolił zdjąć mi gips. Jasiek cierpliwie na mnie czekał,aż wyjdę z pomieszczenia. Był bardzo ciekawy co powiedział mi doktor. Opowiedziałam mu o tym, że mam chodzić na rehabilitacje i przez pierwsze dwa tygodnie szkoły jestem zwolniona z WF. 
- No tak. Za niedługo szkoła. - Westchnęłam.- Tak w ogóle to gdzie wybierasz się do szkoły ? - Uśmiechnęłam się.
- Do czwórki. - Odparł.
- Żartujesz. - Krzyknęłam zdziwiona. 
- Nie. Dlaczego miałbym żartować? - Był zdziwiony moją reakcją. 
- Bo ja też chodzę do czwórki. - W głębi duszy byłam szczęśliwa, mogłam się z nim spotykać w  szkole. Oczywiście jako przyjaciele.
- To świetnie. - Wyglądał na zadowolonego. - Oprowadzisz mnie po szkole? 
- Pewnie. Pokażę Ci każdy zakątek , powiem na kogo masz uważać z nauczycieli, wszystko się dowiesz. - Puściłam mu oczko. 
- Dzięki. - Zaczął się śmiać. Gdy się uspokoił zapytał .
- Opowiesz mi co to był za wypadek w szpitalu ? 
Powiedziałam mu wszystko od początku. Oprócz mojego postanowienia. Zanim się spostrzegłam staliśmy przed moim domem. 
- Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś. W podzięce zapraszam Cię do mnie na ciastka. 
- Nie ma za co. Dla mnie to przyjemność spędzać czas z Tobą. - Puścił mi oczko. - Jak na ciastka to już idę. 



------
Kolejny rozdział. Dziś poznacie Kingę. W prologu jest wytłumaczenie kim ona będzie. 
Jeśli macie jakieś pytania wpadajcie na aska : http://ask.fm/Alexi155
Ps. Pokazujcie mi, że czytacie to. Zostawiajcie komentarze. Bardzo to motywuje. ~ Alexii 

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 5 

- To tak. Mama jak widzisz dużo pracuje i dlatego jej nie ma w domu. Ponad dwa miesiące temu rozwiodła się z tatą. Tata ma nową rodzinę. Dużo młodszą narzeczoną, i za niedługo nowe dziecko. No i to tyle. - Uśmiechnęłam się. - Okej to teraz odpowiedz mi na moje poprzednie pytanie.
- Po śmierci Bartka, wyprowadziłem się z mamą by zacząć nowe życie. Tam, w Legnicy za dużo osób nam współczuło. To było przygnębiające. Poczułam się okropnie, że zadałam takie pytanie. Nigdy nie mogę dłużej pomyśleć, tylko od razu mówię. - Przepraszam. Teraz Ty. Możesz zadać mi najgorsze pytanie jakie chcesz, a ja Ci na nie odpowiem. - Chciałam się zrewanżować, po tym jak otworzył się przede mną. - Kim był Damian? 

Perspektywa Jasia : 
Odpowiedziałem na pytanie Martyny. Widziałem po jej minie, że poczuła się nieswojo. Chciała mi wynagrodzić to pytanie. Zaproponowała abym zadał jej coś na miarę  jej pytania. Poczułem, że to jedyna okazja aby wypytać o Damiana. Bez zastanowienia wypowiedziałem te trzy słowa.

Perspektywa Martyny :  
Gdy usłyszałam pytanie Jaśka zamurowało mnie. Nie sądziłam, że zapyta się o takie coś. Chwilę się wahałam. Moja twarz stężała. Chłopak musiał to wyczuć i szybko dodał. 
- Jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj. - Uśmiechnął się do mnie miło. 
W mojej głowie kłębiły się różne myśli, między innymi takie żeby zrezygnować. Ale nie mogłam. Słowo się rzekło.
- Nie spokojnie. Obiecałam, że Ci odpowiem na każde pytanie jakie będziesz chciał. - odchrząknęłam, wzięłam kilka głębszych wdechów i zaczęłam. - To tak, trzy lata temu do mojej szkoły przyszli nowi uczniowie. Rodzeństwo, dziewczyna i chłopak. Dziewczyna, Julka była z mojego wieku, chłopak miał na imię Damian i był o rok starszy. Z Julką od pierwszego dnia złapałyśmy nić porozumienia. Zaczęłyśmy razem siedzieć w ławce, odrabiać zadania i nocować u siebie. Zostałyśmy najlepszymi przyjaciółkami .  Jej brat także szybko za kumplował się z chłopakami. Dla mnie był bardzo miły i życzliwy, traktowałam go jak brata. Julka po dwóch latach chodzenia do naszej szkoły znalazła sobie drugą połówkę i postanowiła, że mi także  przydałby się chłopak abym nie czuła się samotnie. Tym chłopakiem miał być jej brat. Pewnego dnia jej się to udało. Zaczęłam się z nim spotykać. Byliśmy ze sobą ponad rok. W dzień naszej rocznicy Damian oznajmił mi, że musi wyjechać z Julką i  rodzicami do Warszawy, bo tam dostał pracę ich tata. Powiedział też, że przestał mnie kochać. To był dla mnie cios. Stracić chłopaka i swoją najlepszą przyjaciółkę. W ciągu dwóch tygodni wyjechali. - Czułam, że się rozklejam. Mimo wszystko powstrzymywałam łzy. - A najgorsze jest to że minęło już dwa miesiące, a ja ich oboje kocham. - Nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem. Już drugi raz w tym dniu. 

Perspektywa Jasia: 
Widziałem jak powoli pierwsza łza spływa po policzku Martyny. Na jednej się nie skończyło. Wybuchła płaczem, próbowała go stłumić. Nie mogłem na to patrzeć, wstałem i po nie całej sekundzie przytulałem dziewczynę. Wtuliła się we mnie. Już nie tłumiła szlochu. Nie odzywałem się, chciałem dać jej chwilę czasu. Gdy ochłonęła, postanowiłem się odezwać. 
- Przepraszam. Nie chciałem. Nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała. Po prostu zastanawiałem się nad tym dlaczego płakałaś, gdy poszedłem się przebrać.
- Sssłyszałeś ? - Jej oczy były nadal zaszklone. 
-Tak... 

Perspektywa Martyny  : 
- Tak... - Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Czułam się jak debilka. 
- Przepraszam. - Spuściłam wzrok. 
- Nie masz przecież za co przepraszać. Łzy nie są niczym złym. - Uśmiechnął się do mnie. Miał coś jeszcze powiedzieć, gdy nagle rozległ się dźwięk telefonu Jasia. 
- Przepraszam. - Rzucił  i wyszedł z pokoju. Popatrzyłam do lusterka i zauważyłam, że mam cały tusz do rzęs na policzkach. Wytarłam ręką policzek, zamiast wytrzeć smugi roztarłam je jeszcze bardziej. Muszę wyjść do łazienki, aby dobrze wytrzeć twarz. Podeszłam do drzwi i usłyszałam podniesiony głos Jasia. 
- Co zrobiłaś ? ..... No dobrze, już jadę. 
Odeszłam od drzwi, aby nie wydawało się że podsłuchuję. Ledwo dokuśtykałam do łóżka, a już otworzyły się drzwi do mojego pokoju.
- Martynka słuchaj muszę jechać do domu bo moja mama coś narobiła. - Miał zdenerwowaną minę. 
- Okej. Jedź - Uśmiechnęłam się lekko. Wstałam i chciałam zejść za nim, lecz widząc moją nogę Jasiek wpadł na kolejny "świetny" pomysł. Jego ręka wylądowała pod moim udem i już mnie niósł na dół. 
- Jasiek... Jestem ciężka. Dałabym sobie radę sama.
- Jesteś leciutka, może byś sobie dała radę, ale  długo Ci to schodzi. - Uśmiechnął się zadziornie. - Tak poza tym to kiedy masz kontrole? - Spojrzał na moją nogę. 
- Za dwa dni. - Uśmiechnęłam się. 
-Okej, to przyjadę po Ciebie i pojedziemy razem. - Miałam się nie zgodzić, lecz wyprzedził mnie. - I nawet nie próbuj się sprzeciwiać. W końcu " jestem Twoim dobrym bratem ". 
- No ok, braciszku. - Jaś delikatnie postawił mnie na podłogę. 
- Dobra to ja lecę. Pa. - Musnął mnie delikatnie w policzek. Wyszedł, a ja stałam w miejscu, dotknęłam ręką policzka. Czuję, że coś się zmieniło, mam nowego przyjaciela. 


----- 
Wybaczcie, że tak długo mnie nie było. Miałam małe zamieszanie przez ten tydzień. Sprawdziany, kartkówki , musiałam napisać rozprawkę na 1,5 strony z historii i opis obrazu z polaka. Jeszcze przez kilka dni nie miałam dostępu do internetu przez remont. 
Postaram się dodać dwa rozdziały w tym tygodniu, lecz to będzie trudne. 
Jeśli macie jakieś pytania wchodźcie na aska :) http://ask.fm/Alexi155 ~ Alexii :)