czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 4 

Złapał mnie w pasie i już stałam na podłodze. 
- Muszę się przebrać. Zresztą tobie też przydałoby się. Choć ze mną, zdaje mi się, że mam ciuchy w twoim rozmiarze.
- Sorry nie chodzę w babskich ciuchach. 
- Nie w moich. Mojego byy... przyjaciela. - Poprawiłam się. Czułam na sobie wzrok Jasia. 
Zabrałam kule i ruszyłam po schodach, kierując się do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy ciuchy swoje i Damiana.
- Masz , tam jest łazienka. Ja się przebiorę tu. - Podałam mu ubrania i zamknęłam drzwi przed nosem Janka. Zjechałam po ścianie w dół , z moich oczu popłynęły łzy. 



Perspektywa Jasia.
Poszedłem na górę za Martyną. Wyciągnęła ciuchy dla siebie i dla mnie. Była jakaś smutna odkąd wspomniała o swoim " przyjacielu". Chyba była to ważna osoba w jej życiu skoro tak się zachowuje. Nie wchodziłem za nią do pokoju , stanąłem w progu. Po chwili dziewczyna podeszła do mnie i powiedziała mi z wielkim żalem, gdzie mam się przebrać. Miała łzy w oczach, ale próbowała to ukryć. Zamknęła przede mną drzwi. Muszę z nią później o tym porozmawiać , pocieszyć. Nie mam pojęcia dlaczego, ale  lubię tą dziewczynę i martwię się o nią. Stałem tak chwilę przy drzwiach. Słyszałem jak Martyna płakała chociaż próbowała to stłumić. Chciałem zapukać , ale postanowiłem dać jej czas. Ruszyłem w stronę łazienki. Położyłem ubrania na szafce i zacząłem się przebierać. Ten Damian faktycznie miał taki sam rozmiar jak ja. Mokre ciuchy powiesiłem na kaloryferze. Zanim wyszedłem poprawiłem włosy, muszę je troszkę przyciąć. Wyszedłem z łazienki i zatrzymałem się  pod pokojem Martyny. Od chwili jej szlochu minęło dobre 15 minut. Delikatnie zapukałem. Nie usłyszałem odpowiedzi. 
- Martynka, przebrałaś się ?
- Tak, już prawie. Zaczekaj chwilkę. - Słyszałem w jej głosie, że próbowała się uspokoić. 
Czekałem, aż mi otworzy około 5 minut. Aż usłyszałem przekręcanie kluczyka. Miała ona szklane oczy. Widać było, że poprawiła makijaż. Chciała najwidoczniej ukryć łzy.
- No wreszcie. Rozumiem że kobiety potrzebują dużo czasu , ale Ty przekraczasz normę. - Chciałem rozluźnić sytuację.
- Przepraszam, starałam się szybko , ale moja noga mi utrudnia ubieranie. 
- Tak, tak. Bo bez nogi w gipsie szybko Ci to idzie. - Uśmiechnąłem się zadziornie. 


Perspektywa Martyny.
Płakałam większość czasu. Starałam się to stłumić, bo w każdej chwili mógł zapukać Jasiek. Chyba się domyślał, bo nie było go przez dłuższą chwilę. Dopiero po 15 minutach zapukał. Byłam prawie gotowa, ale miałam podpuchnięte oczy. Miałam w pokoju jakieś kosmetyki. Szybko nałożyłam fluid, podmalowałam oczy i wyglądało odrobinę lepiej. Wyszłam z pokoju. Zobaczyłam dość zniecierpliwionego Jasia. Gdy mnie zobaczył przybrał zmartwioną minę. Prawdopodobnie się domyślił, ale nie dawał tego odczuć. 
- No wreszcie. Rozumiem że kobiety potrzebują dużo czasu , ale Ty przekraczasz normę.
- Przepraszam, starałam się szybko , ale moja noga mi utrudnia ubieranie. 
- Tak, tak bo bez nogi w gipsie szybko Ci to idzie. - Uśmiechnął się zadziornie. 
- Mówi ten co przebiera się 5 minut. - Wystawiłam Jasiowi język.    
- Ja ? No błagam Cię. Chyba sobie żartujesz. - Zrobił obrażoną minę. 
- No dobra dobra ja wiem swoje. Może coś obejrzymy ? - Uśmiechnęłam się do niego.
- Okej , ale może innym razem, mam inny pomysł. - Zrobił minę pedofila przez co zaczęłam się denerwować. Moja mina stężała, napięła się. 
- Hahaha, dlaczego wyglądasz tak jakbym miał Cię zgwałcić ? - Zaczął się śmiać jak mały chłopczyk, dosłownie. Za chwilę leżał na podłodze, zanosząc się ze śmiechu. 
- Z czego się śmiejesz ? Co byś zrobił na moim miejscu, gdy ktoś robi taką minę? 
- Oj no błaaagam. - Turlał się po ziemi. 
Poczekałam z obrażoną miną, aż się uspokoi i zapytałam. 
- Jaki masz pomysł? 
- Poznajmy się. Nic prawię o sobie nie wiemy, a chcę wiedzieć o Tobie wszystko. 
Nie byłam zbyt przekonana co do tego. Ale miał rację. Pomógł mi, a nic o sobie nie wiemy. 
- Okej, ale na moich zasadach. - Jaś miał ciekawą minę.
- Jakich ? 
- Zadajemy sobie po jednym pytaniu. Kto odmówi odpowiedzi zjada kawałek cytryny. 
- Dobra. Gdzie masz tą cytrynę ? 
- Na dole. Poczekaj pójdę po nią. - Ruszyłam na dól. 
Po 10 minutach miałam wszystko gotowe. Siedliśmy przy moim stole i zaczęliśmy zadawać pytania. Nie mogliśmy się dogadać kto zaczyna, więc  postanowiliśmy zagrać w " Papier , kamień , nożyce". Ja dałam kamień, a Jasiek nożyce, dzięki czemu ja zaczynałam pytać. 
- Okej, to może na początku proste. Masz rodzeństwo ? - Zaczęłam. 
- Nie.. to znaczy. Miałem, ale już nie mam. - Odpowiedział smutny. Pożałowałam tego pytania. Nie chciałam dalej wnikać. 
- Przepraszam. - Powiedziałam smutna. 
- Nie masz czego. Był i już go nie ma. Ale jest plus tego.
- Jaki ? 
- Przeprowadziłem się z mamą i poznałem Ciebie. - Odpowiedział z lekkim uśmiechem. 
- Słucham ? Nie rozumiem. - Zgłupiałam.
- Czego tu nie rozumiesz ? - Uśmiechnął się bardziej. 
- Dlaczego się przeprowadziłeś. - Wydukałam.
- Ej to będzie twoje drugie pytanie, a nawet ja nie zadałem pierwszego. 
- A więc słucham. Uśmiechnęłam się,aby go zachęcić. 
- Jaka jest twoja rodzina? Opowiedz o niej. 
- To tak. Mama jak widzisz dużo pracuje i dlatego jej nie ma w domu. Ponad dwa miesiące temu rozwiodła się z tatą. Tata ma nową rodzinę. Dużo młodszą narzeczoną, i za niedługo nowe dziecko. No i to tyle. - Uśmiechnęłam się. - Okej to teraz odpowiedz mi na moje poprzednie pytanie. 
- Po śmierci Bartka, wyprowadziłem się z mamą by zacząć nowe życie. Tam, w Legnicy za dużo osób nam współczuło. To było przygnębiające. 
Poczułam się okropnie, że zadałam takie pytanie. Nigdy nie mogę dłużej pomyśleć, tylko od razu mówię. 
- Przepraszam. Teraz Ty. Możesz zadać mi najgorsze pytanie jakie chcesz, a ja Ci na nie odpowiem. - Chciałam się zrewanżować, po tym jak otworzył się przede mną. 
- Kim był Damian? 



---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział. Dziś poznacie troszeczkę lepiej naszych bohaterów. Życzę miłego czytania. 
Komentujcie jeśli to czytacie :) 
Jeśli macie jakieś pytania wbijajcie na aska :) http://ask.fm/Alexi155

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 3



Dostałam SMS od Jasia. 
" Będę troszkę wcześniej. Nie przeszkadza Ci to ?"
Wpadłam w lekką panikę. Nie mogłam szczerze się doczekać aż się pojawi, ale bałam się tego spotkania. Wystukałam mu że czekam. Po pięciu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i poprawiłam się przed lustrem. Czemu ja się tak przejmuję?. Podeszłam (jeśli mogę to tak nazwać ) i otworzyłam mu. Stał z jedną różą w ręku. Zamurowało mnie. 


Stałam tak wpatrując się w Jasia. Miał na sobie koszulę w kratę, czarne spodnie i do tego ta róża. Wyglądał niesamowicie. Stałabym jeszcze przez kilka minut tak wpatrując się w niego, lecz nie pozwolił mi na to on sam.
- Może mnie wreszcie wpuścisz i będziesz mogła popatrzeć na mnie w środku? - Powiedział to z cwaniackim uśmiechem. Poczułam że na moich policzkach maluje się rumieniec. 
- Przepraszam, proszę wejdź. - Próbowałam się ogarnąć. Nie mam pojęcia jak ja dziś z nim wytrzymam.

Perspektywa Jasia : 
Gdy Martyna otworzyła mi drzwi stała i wpatrywała się we mnie przez dobre 3 minuty. Nie chciałem sprowadzać ją na ziemię , bo podobało mi się to. Zawsze bawiła mnie reakcja dziewczyn na mój wygląd. Ale w końcu musiałem to zrobić, bo nie możemy tak stać wieczność. Spytałem się kiedy mnie wpuści i lekko się speszyła. Zauważyłem nawet lekki rumieniec. Zaprosiła mnie do środka, była lekko zdenerwowana. Przypomniałem sobie o róży którą ciągle trzymałem w ręku.
- Proszę, to dla Ciebie. - Wręczyłem jej kwiatek. . 
- Dziękuję jest śliczna. -Uśmiechnęła się do mnie. - Właśnie miałam podgrzać sobie obiad. Zjesz ze mną ? 
- Mmm tak z chęcią. - Widziałem jak powoli kuśtyka na jednej nodze, postanowiłem ją wyręczyć. - Daj, zrobię wszystko sam, bo jak widzę jak się męczysz to aż mi Ciebie szkoda.
- W normalnych okolicznościach odegrałabym się Tobie ciętą ripostą, ale teraz masz rację. Poradzisz sobie ? 
- Ja miałbym sobie nie poradzić ? No proszę cię. - Zrobiłem dziwną minę , przez co Martyna wybuchła głośnym śmiechem.


Perspektywa Martyny : 
Jaś postanowił mnie wyręczyć. Chciałam mu wytłumaczyć niektóre rzeczy i co gdzie leży ale on się uparł, że sobie poradzi. W takim razie ja usiadłam przy stole i oglądałam co on robi. Widziałam że rozgląda się i czegoś szuka. Ledwo utrzymywałam powagę widząc jego bezradną minę w niektórych momentach. Nie wytrzymałam i cała kuchnia rozległa się moim śmiechem. 
- I co się śmiejesz ? 
- Haha ... "Ja miałbym sobie nie poradzić ? No proszę cię" - przypomniałam jego słowa - Dobra musisz przyjąć moją pomoc. W lewej szafce są talerze , po prawej stronie są sztućce , a w prawej górnej szafce są kubki. Wyciągnij je a ja zrobię kawę. Teraz raczej sobie poradzisz. 
- Pff .. i tak bym sobie poradził. - Udawał obrażonego.
- Może innym razem. - powiedziałam, przestając się śmiać.
- Mówisz, że będzie następny raz ? - Na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech.
- No nie wiem.  Zależy od tego jak sobie poradzisz przy nakładaniu jedzenia.
Podeszłam do kubków i zaczęłam robić kawę. 
Kiedy już skończyliśmy robić swoje zadania, zasiedliśmy przy stole. Dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Zanim się spostrzegliśmy na naszych talerzach nic nie było. Jasiek zaoferował się, że pomoże mi pozmywać naczynia. Postanowiłam, że ja będę wycierać , a on myć. Na początku wszystko szło świetnie dopóki Janek nie wpadł na "świetny " pomysł. Odwróciłam się i poczułam coś mokrego i zimnego za koszulką. 
- Aaaaa... Jasiek ! Mokre .. Zimne.. co to jest ?- Krzyknęłam.
- Hhaha tylko troszkę mokre. 
Zanim zdążyłam mu coś powiedzieć piana znalazła się na mojej głowie. 
- Aaaa... teraz już ci nie wybaczę. Zanurzyłam szklankę w wodzie i wylałam jej zawartość na chłopaka. Był on cały mokry od stóp do głowy. Powtórzyłam to jeszcze kilka razy.  
Od tego zaczęła się istna walka. Niestety Jasiek po kilku atakach z mojej strony złapał mnie i wsadził do zlewu . Miałam pianę na całym ciele, żeby tego było mało chłopak wylał na mnie płyn do naczyń. Siedziałam tak w wodzie śmiejąc się pomimo sytuacji. 
- Może mi pomożesz ? - Zwróciłam się do chłopaka , gdy ochłonęłam. 
- Nie. Tutaj ładnie wyglądasz. - Puścił mi oczko.
- Pff pierwszy raz. Jest mi zimno, a nie mogę nadwyrężać nogi. Proszę, pomóż mi.
- No dobrze, ale to tylko ze względu na twoją nogę. Ale następnym razem musimy to powtórzyć.
- No chyba śnisz.-  Prychnęłam. 
Złapał mnie w pasie i już stałam na podłodze. 
- Muszę się przebrać. Zresztą tobie też przydałoby się. Choć ze mną, zdaje mi się, że mam ciuchy w twoim rozmiarze.
- Sorry nie chodzę w babskich ciuchach. 
- Nie w moich. Mojego byy... przyjaciela. - Poprawiłam się. Czułam na sobie wzrok Jasia. 
Zabrałam kule i ruszyłam po schodach, kierując się do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy ciuchy swoje i Damiana.
- Masz , tam jest łazienka. Ja się przebiorę tu. - Podałam mu ubrania i zamknęłam drzwi przed nosem Janka. Zjechałam po ścianie w dół , z moich oczu popłynęły łzy. 



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj bardziej na wesoło. Jeśli wam się spodobał rozdział komentujcie. Podajcie swoje opinie , co mogę zmienić lub dodać . 
Informację dotyczące bloga na ask'u http://ask.fm/Alexi155 . 

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 2

Godzinę później : 

Zadzwoniłam do mamy ,ale nie odbierała. Pewnie już wyszła do pracy. Mam złamaną nogę , założyli mi gips. Nie mogłam wyjść bez mamy bo nie jestem pełnoletnia więc Jasiek skłamał że jest moim bratem. Powiedział że mnie podwiezie do domu , a ja nie miałam wyjścia bo zagroził że powie prawdę w recepcji i musiałabym tu siedzieć do wieczora. Przez całą drogę rozmawialiśmy. Jest on bardzo wesoły , miło mi się z nim rozmawia. Zaprosiłam go do siebie ,ale  nie mógł wejść bo musiał coś załatwić. Kazał dać mi swój numer tak na wszelki wypadek. Pożegnałam się z nim i poszłam do domu. 
 Dostałam kule ,więc z ich pomocą doczołgałam się do łóżka. Nie minęło pięć minut , a ja już spałam.


Obudziłam się wieczorkiem , zajrzałam na telefon 21:22. Mama wraca za czterdzieści minut. Mam więc trochę czasu żeby się ogarnąć. Będzie trochę zdziwiona moją nogą, ale cóż. Pokuśtykałam do szafy i wyjęłam z niej moją pidżamę , gdyż spałam w dresach. Chciałam się wykąpać. Związałam włosy w lekki kok i jakoś weszłam do wanny. Bardzo trudno myje się z nogą w gipsie. Gdy skoczyłam , ubrałam się i weszłam do pokoju. Zerknęłam na telefon ,była 21:35. Moją uwagę przykuła małe powiadomienie w górnym rogu. Odblokowałam telefon i zobaczyłam ,że dzwonił do mnie nieznany numer ,ale nie odbierałam i wysłał mi sms'a. Treść jego brzmiała:
"Jak się czujesz Martynko ? Noga bardzo boli ? "
 Od razu domyśliłam się kto do mnie napisał. Bez długiego zastanowienia wystukałam na klawiaturze 
"Jest dobrze cały czas spałam , nie boli aż tak jak na początku. " 
Przyszła odpowiedz od Janka.
" To dobrze. Mmm może jestem troszeczkę wpraszalski ale czy zaproszenie do Ciebie na kawę dalej jest aktualne ? "
Pewien czas musiałam się zastanowić. Co taki chłopak jak on chce ode mnie. Przecież nie jestem wcale chuda lub ładna. Ale może po prostu jego sumienie każe mu zainteresować się dziewczyną której pomógł. Właśnie , pomógł mi. Należą się mu podziękowania.
Wystukałam : 
" Oczywiście. Bądź jutro o 13. Do jutra. " 
Zdążyłam to wysłać ,a  do domu weszła mama. Zeszłam z kulami na dół do kuchni co nie jest zbyt proste.
Mama stała plecami do wejścia , piła sok. Gdy się odwróciła jej oczy powędrowały na kulę i nogę. Prawie się zadławiła. Od razu krzyknęła:
- Dziecko , co ty masz na nodze ? Opowiadaj co się stało na Litość.
- Mamo ale się nie denerwuj , bo dziś miałam lekki wypadek. Gdy biegałam spadłam i złamałam sobie nogę. Dzwoniłam do ciebie ale nie odbierałaś.
-Byłam w pracy. Martynko przepraszam, wiesz że nie mogę mieć włączonego telefonu. Jak sobie sama poradziłaś ? 
- Pomógł mi jeden chłopak , Jasiek. Zawiózł mnie do szpitala a później przywiózł do domu. Mmm i jutro do mnie przyjedzie.
- Mmm Martyna , jak długo go znasz ? 
- Noo dzień ,ale spokojnie. Zaprosiłam go na kawę za to ,że mi pomógł.
- No może masz rację. Dobrze zrobiłaś. A teraz idź spać. Dobranoc.
- Dobranoc. - odparłam i weszłam po długim czasie do pokoju.


Następny dzień : 

Wstałam o dziewiątej. Pomimo że przespałam wczoraj całe popołudnie ,w nocy od razu odpłynęłam.
Chciałam wstać z łóżka ,ale zapomniałam o nodze i spadłam jak długa koło łóżka. Mama usłyszała uderzenie bo przybiegła do mojego pokoju.
-Dziecko co ty robisz od samego rana, że się przewracasz ? 
- Zapomniałam o gipsie i próbowałam wstać. - Zrobiłam żałosną minę przez co mama wybuchła śmiechem.
-Może pomożesz mi wstać zamiast śmiać się ze swojej poszkodowanej córki ? - Byłam mocno zirytowana.
- Spokojnie kochanie. Chyba przez ten gips straciłaś poczucie humoru. - Złapała mnie za ręce i od razu stałam na jednej nodze. - Idę zrobić obiad, a ty się ogarnij i uspokój. 
Odkąd wyprowadził się tata bardzo rzadko mama gotuje , ogólnie jeszcze częściej nie ma jej w domu. Była to dla mnie nowość że jeszcze nie pojechała do pracy i że coś ugotuje. Zazwyczaj to ja coś robię lub zamawiam. Mama jest szefową jakiegoś działu w korporacyjnej firmie. Dokładnie to sama nie wiem czego jest przełożoną. Mało mamy czasu na rozmowę, a jeśli już mamy to nie chcę z nią rozmawiać o pracy. 
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam spodenki i bluzkę z krótkimi rękawkami, bo było strasznie ciepło. Weszłam do łazienki, umyłam się i zrobiłam lekki makijaż. Zazwyczaj się nie maluję tylko jak ktoś ma do mnie przyjść lub gdzieś idę z znajomymi. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Mam długie brązowe włosy i wolę je zwykle spinać , ale dziś wolę rozpuścić. Ogarnięcie się zajęło mi dobrą godzinę. Zeszłam na dół aby coś zjeść, bo od wczoraj nic nie jadłam. Mama akurat zbierała się do pracy. Kazała mi zjeść później obiad i nie czekać na nią z kolacją bo wróci późno. Gdy wyszła była jedenasta. Miałam ponad dwie godziny do odwiedzin Jaśka. Z nudów poszłam oglądnąć coś w tv. Nie było niczego ciekawego, więc przeskakiwałam z kanału na kanał gdy poczułam wibrację w kieszeni spodni. Dostałam sms od Jasia. 
" Będę troszkę wcześniej. Nie przeszkadza Ci to ?"
Wpadłam w lekką panikę. Nie mogłam szczerze się doczekać aż się pojawi, ale bałam się tego spotkania. Wystukałam mu że czekam. Po pięciu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i poprawiłam się przed lustrem. Czemu ja się tak przejmuję?. Podeszłam (jeśli mogę to tak nazwać ) i otworzyłam mu. Stał z jedną różą w ręku. Zamurowało mnie. 


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział. Dziś troszkę opowiedziałam o mamie Martyny . Mam nadzieję że będzie dla Was okey.

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 1 

Był sierpniowy słoneczny poranek . Słońce wpadało przez okno do mojego pokoju . Od pewnego czasu nie mogę dobrze spać. Może to przez rozwód rodziców lub wyprowadzkę Julki i Damiana . W moim życiu dużo się zmieniło odkąd ich poznałam . Postanowiłam wstać z łóżka i pójść pobiegać . Napisałam jeszcze mamie wiadomość żeby się nie martwiła jak wstanie . Założyłam słuchawki i wybiegłam . Pierwsze metry przebiegłam spokojnie , gdy włączyła mi się następna piosenka.
Był to utwór przy którym się poznaliśmy , nasz ulubiony utwór. Łzy zaczęły podchodzić mi do oczu , nie widziałam gdzie biegnę , przewróciłam się. Usłyszałam pisk opon i poczułam straszny ból w prawej nodze. Próbowałam wstać ale trudno mi to szło. 
-Ej wszystko w porządku ? - Usłyszałam głos za pleców.
Odwróciłam głowę i zauważyłam dość przystojnego chłopaka. Wyglądał dość młodo na około 15 , 16 lat . Miał włosy odcieniu czekolady , oczy brązowe oraz charakteryzujące pieprzyki na policzku dające mu uroku. Siedziałam na chodniku z głupią miną. Chyba go to rozśmieszyło bo pomimo powagi na twarzy oczy miał wesołe. 
- Wszystko w początku ?  - Powtórzył pytanie.
-Eee no tak ... to znaczy ... boli mnie noga i nie mogę wstać . 
- Pomogę Ci - Uśmiechnął się przyjaźnie.
Poczułam ręce na swoich biodrach. Od razu stałam ale z pomocą. Na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Puścił mnie a ja poczułam duży ból. Poleciałam na niego i zatrzymałam się na jego torsie. Moje policzki w tym momencie stały się purpurowe. On nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. 
- Znamy się od niecałych pięciu minut a ty na mnie tak lecisz. - Powiedział przez co zrobiło mi się wstyd. 
- My za bardzo się nie znamy. - Odparłam. 
- To się poznamy - Wybuchł jeszcze większym śmiechem. Jak tak się rechotał zauważyłam u niego aparat na zębach.
- Jestem Janek , mam prawie 19 lat , przeprowadziłem się z Legnicy ponad miesiąc temu. Wystarczająco jak na pierwsze spotkanie ? No to teraz twoja kolej. - Dodał ciągle się śmiejąc. 
 - 19 lat ? Przecież. - Miałam otwartą buzię co jeszcze bardziej rozśmieszyło Jaśka. - Nie wierzę. 
- Mam ci pokazać dowód żebyś uwierzyła ? 
- Tak. 
Wyciągnął dowód i podał mi go. Hmm Jan Dąbrowski. Data urodzenia 29. 09. 1996 r. Nie kłamał. Oddałam mu dokument i sprostowałam. 
- Przepraszam ale no wiesz ... wyglądasz na młodszego ode mnie.
- Wiem, nie tobie pierwszej daję swój dowód. 
Gdyby było to jeszcze możliwe zarumieniłabym się jeszcze bardziej ,gdy spostrzegłam że stoję nadal oparta o jego tors. On też to zauważył i delikatnie się speszył. Odsunęłam się od niego i poczułam duży ból. Skrzywiłam się co on zauważył. 
- Bardzo cie boli ? - zapytał 
- Jak cholera.
-Jedziemy w takim razie do szpitala. Choć tam mam auto. 
- Spoko poradzę sobie sama. 
- Wątpię . Pomogę ci. 
Oparłam się o niego i zanim się spostrzegłam już odpalał auto.
-Tak  w ogóle to mam na imię Martyna.
- A coś więcej ? - zauważyłam lekki uśmiech na jego twarzy - No wiesz ja Tobie powiedziałem przynajmniej ile mam lat.
-17.
- Tyle ? 
- Powiedziałam tyle ile ty - Wystawiłam mu język. 
- Okej. Będziemy mieli jeszcze dużo czasu żeby się poznać.

Godzinę później : 

Zadzwoniłam do mamy ,ale nie odbierała. Pewnie już wyszła do pracy. Mam złamaną nogę , założyli mi gips. Nie mogłam wyjść bez mamy bo nie jestem pełnoletnia więc Jasiek skłamał że jest moim bratem. Powiedział że mnie podwiezie do domu , a ja nie miałam wyjścia bo zagroził że powie prawdę w recepcji i musiałabym tu siedzieć do wieczora. Przez całą drogę rozmawialiśmy. Jest on bardzo wesoły , miło mi się z nim rozmawia. Zaprosiłam go do siebie ,ale  nie mógł wejść bo musiał coś załatwić. Kazał dać mi swój numer tak na wszelki wypadek. Pożegnałam się z nim i poszłam do domu. 
 Dostałam kule ,więc z ich pomocą doczołgałam się do łóżka. Nie minęło pięć minut , a ja już spałam.
 


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To pierwszy rozdział . Mam nadzieję , że się Wam spodoba . Proszę was o komentarze jeśli Wam się podoba i jeśli nie :) Przyjmuję najgorsze opinie. Nie mam zbyt talentu do pisania ale chcę spróbować swojej  siły.
(Ps .Wybaczcie mi za błędy, ale mam dysleksję ) 

Bohaterowie:


Martyna

Ma 17 lat , jest wysoką , ładną brunetką o brązowych oczach . Lubi bardzo słodycze przez co ma niewielkie okrągłości które jej przeszkadzają ale nie potrafi z nimi walczyć . Jej rodzice się rozwiedli oraz jej przyjaciele wyjechali przez co przeżywa małą depresję .


Jasiek 

Ma 19 lat , przeprowadza się z swoją mamą z Legnicy . Musi ochłonąć po przykrych doświadczeniach , które go spotkały . Poznaje Martynę co bardzo go zmienia .


Kinga 

Ma 17 lat . Przyjaciółka Martyny . Poznaje ją przez przypadek . Od razu zaprzyjaźniają się . Straciła mamę wieku 12 lat . Opiekuje się swoim młodszym rodzeństwem . 


Mateusz 

Ma 20 lat . Przyjaciel Jaśka . Znają się z szkoły . Ma małe problemy ze szkołą przez co został rok w klasie , dzięki temu chodzi do klasy z Jasiem .