sobota, 19 września 2015

Rozdział  24

Ważna informacja na końcu!!!

-Jaa..-zaczęła.- Ja nie mogę.- Usłyszawszy to natychmiastowo wbiłem się w jej usta. Byłem szczęśliwy, ona niepewnie odwzajemniła to. Było cudownie, gdyby nie krzyki z dołu.
-Martyna!!! Tata przyjechał zbieraj się. - Ona natychmiastowo odepchnęła mnie do tyłu. 
-Już idę, kończę pakowanie. - Odkrzyknęła. - Zapomnij o tym. To dalej nic nie znaczyło. - Powiedziała z wściekły głosem. - Wykorzystałeś mój moment wahania. Jesteś świnią... Wyjdź stąd! - Krzyknęła. 
-Do zobaczenia. Mam nadzieje, że niedługo się spotkamy. - Powiedziałem i wyszedłem. 
Przy drzwiach minąłem rodziców Martyny. Rzuciłem szybkie "do widzenia" i wybiegłem do auta. Lecz nie odjechałem do domu, chcę zobaczyć gdzie Martyna będzie mieszkać, pojadę za nią... 


Perspektywa Martyny:

Po wygonieniu Janka z pokoju, moje emocje wyszły na wierzch. Rzuciłam się na łóżko i płakałam jak małe dziecko, któremu zabrało się ukochaną zabawkę. Moi rodzice byli już dość zdenerwowani i usłyszałam:
- Martyna! Nie wygłupiaj się tylko schodź! - rozległ się krzyk ojca.
- Dobrze, już dobrze - powiedziałam trochę łamiącym się głosem. 
Szybko się ogarnęłam, poprawiłam makijaż i wrzuciłam do walizki jeszcze parę ubrań, zostawiając kilka, bo wiedziałam, że tu wrócę. Gdy byłam gotowa, zniosłam bagaże do przedpokoju. Rodzice już na mnie czekali.
- No to widzę, że możemy jechać - powiedział tata.
- Spoko - odpowiedziałam obojętnym tonem - teraz już mi na niczym nie zależy.
Po tych słowach wyszłam z domu, zabierając swoje walizki i pakując je do bagażnika samochodu.
- Ehem... Chyba o czymś zapomniałaś - usłyszałam głos mamy za sobą.
Odwróciłam się, wzdychając. Przytuliłam się do niej. W oczach miałyśmy łzy, ale ja się powstrzymałam od płaczu. Nigdy nie lubiłam momentów pożegnań i rozstań. Rzuciłam jeszcze szybkie "pa" i usiadłam na miejscu pasażera. Odblokowałam telefon, znalazłam słuchawki, które były jak zawsze poplątane i zaczęłam słuchać muzyki. Wtedy przypomniałam sobie wszystkie momenty mojego życia spędzone w tym domu. Zaczęłam żałować swojego zachowania. Zrozumiałam, że krzywdziłam tym nie tylko Jaśka, ale też i moją mamę, która nie była winna niczego. Chciałam już wysiąść z auta żeby przeprosić kobietę, ale jak na złość tata właśnie odpalił silnik i wyruszyliśmy. Cała droga minęła nam w ciszy. Ja siedziałam jak w transie, myśląc o tym jak tam będzie, czy znajdę przyjaciół w nowej szkole. "Obudziłam" się dopiero wtedy, gdy zatrzymaliśmy się pod moim tymczasowym domem. Wysiadłam równocześnie z tatą. Nie mam pojęcia dlaczego, ale w czasie drogi miałam przez pewien moment odczucie jakby mnie ktoś śledził, wysiadając odruchowo obejrzałam się na wszystkie strony. Nikogo nie było, pewnie zdaje mi się. Wyciągnęłam walizki z bagażnika, tata bez słowa zabrał mi je z rąk i ruszył do drzwi. Gdy znalazłam się przy nim, on odsunął się ode mnie wpuszczając mnie pierwszą. Zrobiłam kilka niepewnych kroków, czułam się jak jakieś zwierze, dopiero co przywiezione z schroniska. Chciałam grać pewną, ale Jasiek jak zawsze zmienia moje plany. Jak ja go nie cierpię, a zarazem uwielbiam... 
-O już jesteście. - Z salonu dobiegł mnie głos Blanki. Wyszła do nas z Bartkiem na rękach. Uśmiechnęła się do mnie. Czyżby nie wiedziała jak ją kiedyś nazwałam? Udaje miłą czy głupią. Podeszła do ojca i ucałowała go. To będzie trudne dni... 
-Tak. - Tata na widok swojej partnerki momentalnie się rozweselił. - Hmm z tego co mi się zdaje to nigdy oficjalnie się nie poznałyście. - Popatrzył na mnie z niepewnością.
-Tak, masz rację. - Blanka popatrzyła się na mnie dalej z uśmiechem. Podała Bartka tacie i wyciągnęła do mnie dłoń. - Blanka. 
-Martyna. - Odwzajemniłam uścisk dłoni. Nie mam sił na uszczypliwość.
-To...skoro się oficjalnie poznałyście, może pokażę Ci pokój. - Odparł ojciec. Zabrał moje walizki i ruszył do "mojego" pokoju. Jakie było moje zdziwienie, gdy zamiast na górę poprowadził mnie do pomieszczenia za salonem. Jeszcze nigdy nie miałam pokoju na parterze. No, ale to tylko przejściowe. 
-Tu będziesz miała cicho, nawet gdy mały będzie płakał w nocy. Nie chcieliśmy, żebyś budziła się nie potrzebie w nocy, dlatego pokój na dole. - Ojciec wytłumaczył mi pośpiesznie, tak jakby czytał w moich myślach.
-Dobra spoko, dzięki. - Weszłam do pomieszczenia. Ujrzałam nieumeblowany pokój z starym łóżkiem, byłam zszokowana. Ojciec dostrzegł moje zdziwienie i wytłumaczył.
-Nic nie masz w pokoju, ponieważ sama musisz wybrać sobie meble i łóżko, kolor ścian tak samo. Nie chcieliśmy niczego urządzać, bo mogłoby  ci się nie podobać. Jutro pojedziemy załatwić formalności do szkoły, to wstąpimy do meblowego- Powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą w pustym pokoju. Nawet nie mam do czego się rozpakować, położyłam się więc na łóżku, byłam bardzo zmęczona całą tą przeprowadzką i wizytą Jaśka, nawet nie spostrzegłam się, a już śniłam o spokoju.

Godzinę później.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nie wiedziałam, gdzie jestem, dopiero po chwili zrozumiałam co się stało. Pukanie dalej trwało, tym razem ktoś się odezwał.
-Martyna? - To Blanka. - Mogę wejść?- "Skoro musisz " Pomyślałam, lecz nie powiedziałam tego na głos.
-Tak. - Ona lekko uchyliła drzwi.-Zdrzemnęłam się chwilkę, która jest godzina? - Zapytałam.
-18:05 pora na kolację. - Uśmiechnęła się lekko, jest niewiele ode mnie starsza, wygląda na moją siostrę, niż na moją macochę. 
-Tak, już idę tylko się ogarnę. - Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech. 
-Dobrze. - Właśnie miała wychodzić, gdy przypomniała sobie o czymś. - A dziś na kolacji będzie mój brat. Mam nadzieję, że się polubicie. Z tego co mi się wydaje jest od ciebie o rok starszy. - Powiedziała i odeszła. No super... 
Wstałam i się trochę ogarnęłam, poprawiłam make-up i takie sprawy. Wyszłam z pokoju i udałam się do jadalnio-kuchni. Jeszcze tego chłopaka nie było. Usiadłam niedbale na krześle. Blanka przygotowywała wszystko, a ojciec bawił Bartka, jaki kochany tatuś. Taki obraz tylko dawał mi obrazę. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, chciałam sprawdzić fejsa, nawet nie zdążyłam dobrze odblokować ekran, gdy tata już się wkurzył. 
-A może byś pomogła Blance? - Popatrzyłam na niego tylko z grymasem. Nie chciałam kłótni, więc niechętnie wstałam od stołu. 
-Co mam robić? - Odezwałam się do Blanki. 
-Nakryj stół. Talerze są w tej szafce. - Pokazała mi na górną szafkę. Podeszłam do niej i wyjęłam talerze. Położyłam je na stół i zaczęłam wykładać. Rozległ się dzwonek do drzwi.
-Martyna, mogłabyś otworzyć? - Zapytała łagodnym tonem Blanka. 
-Okej.- Odparłam obojętnie i ruszyłam do drzwi. 
Otworzyłam je szybko, prawie uderzając jej brata w nos. On popatrzył się na mnie zdziwieniem...
Każdego mogłam się spodziewać, ale nie jego. Przede mną stał Kamil. Tak ten Kamil ze szkoły, na którego wpadłam i który uderzył mnie drzwiami... 
----
To tak... 
Rozdział dodaję bardzo późno... 
Zdaje mi się że to ostatni rozdział. :/
Od pewnego czasu zastanawiałam się czy to dalej ciągnąć. Nie miałam czasu na pisanie, a jeśli już znalazłam czas to musiałam czytać, bo przygotowuję się do konkursu z polaka. Po drugie nie miałam motywacji, nikt nie upominał się o rozdziały. Wiem, że może nie potrafię dobrze pisać, ale hmm sama nie wiem jak to nazwać. Po prostu jak na ten moment nie wiem czy dalej to ciągnąć... Mam pomysł na dalszy ciąg, ale nie wiem czy to się opłaca pisać dalej. 
Przepraszam, że zakończyłam w takim momencie. Jeżeli będziecie chciały abym jakoś to sensownie zakończyła napiszcie mi o tym na asku lub w komentarzu. 
Przepraszam...  

czwartek, 3 września 2015

Rozdział 23.

-Martyś. - Głos Kini złagodniał.- Posłuchaj jeden głupi pocałunek nie powinien zniszczyć przyjaźni. Zrobisz co będziesz uważać, ale przez takie zachowanie skrzywdzisz dużo osób... Nawet siebie, popatrz jak się zmieniłaś... - Kolejna osoba mówi mi to wciągu dwóch dni. Mam powoli dosyć... 
-I tak to nie ma sensu... Kinga, ja muszę zmienić szkołę. - Dziewczyna była zaskoczona. 
-Nie rozumiem. 
-Rodzice wymyślili, że będę mieszkać u ojca, w Środzie Śląskiej. Nie będę przyjeżdżać z innego miasta aż 30 km do szkoły. Dziś się wyprowadzam... - Ona tylko spojrzała na mnie z przerażoną miną. 

Kinga siedziała smutna, wpatrując się w kubek. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, nie chcę jej opuszczać, dlaczego właśnie teraz muszę poprawiać stosunki z ojcem? 
-Czyli... - Kinia odezwała się szeptem, tak jakby chciała przekazać mi tajemnicę.- Czyli nie będziemy się widywać? 
-Nie, dlaczego tak sądzisz? - Odparłam normalnym głosem.- Będę przyjeżdżać do Ciebie.- Uśmiechnęłam się ciepło do dziewczyny. 
-I do Jaśka.- Odparła pewnym tonem. 
-Nie sądzę...- Urwałam. Na jej twarzy pojawił się grymas.
-Nie mów tak... proszę Cię. Może w czasie tej rozłąki zrozumiesz co oznacza przyjaźń. - Jej słowa mnie zabolały, lecz nie dałam tego po sobie poznać. - Martyna? 
-Tak? - odparłam obojętnym tonem. 
-Wiesz mam głupie pytanie... - Na jej policzkach zauważyłam rumieniec. 
-Dawaj. - Zachęciłam ją uśmiechem. 
-Bo skoro ty chcesz zapomnieć o Jaśku i nic do niego nie czujesz... Miałabyś coś przeciwko, gdybym z nim zaczęła chodzić? - Powiedziała na jednym oddechu. Jej pytanie mnie zamurowało. Nie wiem dlaczego poczułam uścisk zazdrości, to dziwne...
-No jasne, że nie. - Skłamałam, miałabym coś przeciwko, ale to już nie ważne.- Działaj. - Posłałam jej uśmiech. - Dobra, muszę już lecieć... Ojciec przyjedzie po mnie za 4 godziny, a nic nie mam spakowane. - Wstałam i przez długi czas przytulałam Kinię, nie cierpię pożegnań, zawsze przy nich ryczę, tak jak teraz. 
-Obiecaj mi coś. - Dziewczyna powiedziała łkając. 
-Tak? 
-Nie wpakujesz się w nic złego, i napisz chociaż sms do Jasia... Jesteś mu to winna.
-Dobrze. - Zgodziłam się niechętnie, ale ma rację. Jestem mu to winna. 

Weszłam do domu z wisielczym humorem, jedyne na co mam ochotę to ciepła herbatka, kocyk i łóżko. Najlepiej byłoby się przenieść w czasie do dawnych dobrych czasów. Na kocyk i łóżko nie mam za bardzo co liczyć, ale herbata to coś co chcę. Skierowałam się w stronę kuchni, odwrócona do wejścia nalewałam wodę do czajnika. 
-Gdzie byłaś?- Dobiegł mnie głos mamy. 
-W szkole. Gdzie indziej miałabym być. - Odparłam bez skrupułów. 
-Tak? To dziwne bo byłam dzisiaj w szkole i nauczyciele pytali się mnie czy jesteś chora...
-Cholera. - Szepnęłam. - Byłam u Kingi się pożegnać. 
-Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? - Była wkurzona. 
-Bo wiedziałam, że mnie nie puścisz. 
-Nie, pozwoliłabym Ci. Ale ty wolisz pokazywać swoje. Mam powoli tego dosyć, i nie tylko ja. Martyna zmieniłaś się, każdy to widzi. - Poczułam wściekłość, czemu oni wszyscy muszą mi o tym mówić? Nie chciałam kłótni, więc wyminęłam ją bez słowa. Z kubkiem gorącej herbaty udałam się do siebie. Muszę odreagować, wyszukałam w telefonie odpowiedniej piosenki. Zaczęłam skakać po całym pokoju, wariując. Tylko po to aby ochłonąć, zawsze tak robię. Może to dziwne, ale pomaga mi. Piosenka skończyła się bardzo szybko, a ja byłam spokojniejsza. Zaczęłam się pakować, w tle leciała piosenka zespołu System Of A Down. Kołysałam się w rytm, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek 13:46. Stary nie powinien nawet jeszcze roboty skończyć.
-Martyna!-Mama krzyczała z dołu.- Masz gościa. 
-Już.-Wybiegłam na korytarz. Wychyliłam się znad barierki i zobaczyłam Jaśka. Byłam zdziwiona, miałam zamiar napisać do niego, dopiero z Środy Śląskiej. Zeszłam powoli na dół. 
-Hej.-Odezwał się chłopak.
-Cześć. - Odparłam obojętnie jak tylko potrafiłam, oczywiście udawałam.
-Musimy pogadać... - Powiedział niepewnie. Pokazałam mu ręką schody, prowadzące do mojego pokoju. On tylko pokiwał głową i ruszył na górę. Gdy zamknęłam za nami drzwi on spojrzał dziwnym wzrokiem na walizki. Czyżby nie wiedział? Sądziłam że Kinga już mu dała znać i temu się pojawił. 
-Wyjeżdżasz gdzieś? - Odezwał się. 
-Ja... Się wyprowadzam. - Powiedziałam szeptem, tylko na to było mnie stać. 
-Słucham? - Był bardzo zszokowany. - Jak to wyjeżdżasz ? Dokąd? 
-Przeprowadzam się do ojca...

Perspektywa Jasia. 
Nie wytrzymałem, chciałem dziś pogadać z Martyną w szkole, ale jej nie było. Widziałem jej mamę, przestraszyłem się że może coś jej się stało. I tak oto jestem u niej w pokoju, stoję jak słaby człowiek który dostał w twarz. Jak to możliwe, że tylko kilka dni nie gadałem z nią, a ona chce się przeprowadzić. 
-Nie rozumiem... - Nie mogłem dalej w to uwierzyć. - Dlaczego? 
-Ostatnio moje stosunki z rodzicami się, pogorszyły. A szczególnie z ojcem... - Próbowała tłumaczyć pewnym głosem, lecz niezbyt jej to wychodziło. 
-I dlatego musisz z nim zamieszkać, aby polepszyć stosunki? - Domyśliłem się. Ona tylko twierdząco pokiwała głową. Jak ja mam bez niej wytrzymać? Przecież przez te dni wariowałem, o nikim nie myślałem tak dużo jak o niej...
-Daleko twój ojciec mieszka? 
-W Środzie Śląskiej... - Odetchnąłem. Na szczęście  to nie aż tak daleko, sądziłem że może dalej wyjechać. Wiem jestem głupi, przecież jej ojciec daleko nie mieszka, ale myśl o utracie Martyny przyćmiła poprawne myślenie. 
-Będę mógł cię odwiedzać? - Zapytałem niepewnie. 
-Jasiek... Nie sądzę  aby to był dobry pomysł...  - Zasmuciła mnie ta odpowiedź, szczerze nie wiem co czuję do Martyny, ale zależy mi na niej. -Tak w ogóle o czym chciałeś porozmawiać??- Zmieniła natychmiastowo pytanie. 
-O tym co między nami zaszło, o Damianie i o braku kontaktu z tobą... - Na jej twarzy wyszedł grymas, widać że nie chce o tym rozmawiać. Nie odpuszczę jej tego tak łatwo, nie teraz gdy ma wyjechać. 
-Było minęło, nie rozmawiajmy o tym. - Unikała mojego wzroku, co mnie denerwuje. - A z Damianem to nie twój interes.  
-Mylisz się. On jest moim interesem.-Byłem wściekły, nie panowałem nad głosem, zacząłem głośno mówić, powstrzymałem się od krzyków.
-Niby w jakim sensie. - Po niej też widać było, że jest wkurzona. 
-A w takim, że dla mnie liczył się ten pocałunek i wszystko co się między nami dzieje. A ten laluś nagle wpada i wszystko się zmienia. 
-Przestań tak o nim mówić... - Z jej oczu zaczęły lać się iskry. - Dla mnie niezbyt to się liczyło, i nic ważnego między nami się nie działo. - Mówiła to z pogardą, lecz nie spojrzała na mnie.
Mówiąc to przyjąłem inną taktykę. Natychmiastowo złagodniałem, chciałem aby powiedziała mi o tym patrząc na mnie, postanowiłem jej coś wyznać.
-Martuś, posłuchaj nie wiem co do ciebie czuję, ale wiedz że zależy mi na tobie. Zależy mi abyś była szczęśliwa, ale też nie mogę wytrzymać, gdy tak mnie traktujesz. - Ona stała jak zbita z tropu. Podszedłem do niej, staliśmy twarzą w twarz. - Jedyne czego chcę, to abyś mi to powiedziała prosto w oczy, nie unikając mojego wzroku. - Popatrzyła się na mnie, lecz nic nie mówiła. Staliśmy tak przez długi moment, w oczach zaczęły pojawiać się łzy. Próbowała to ukryć, lecz nie potrafiła. Pokiwała przecząco głową. 
-Jaa..-zaczęła.- Ja nie mogę.- Usłyszawszy to natychmiastowo wbiłem się w jej usta. Byłem szczęśliwy, ona niepewnie odwzajemniła to. Było cudownie, gdyby nie krzyki z dołu.
-Martyna!!! Tata przyjechał zbieraj się. - Ona natychmiastowo odepchnęła mnie do tyłu. 
-Już idę, kończę pakowanie. - Odkrzyknęła. - Zapomnij o tym. To dalej nic nie znaczyło. - Powiedziała z wściekły głosem. - Wykorzystałeś mój moment wahania. Jesteś świnią... Wyjdź stąd! - Krzyknęła. 
-Do zobaczenia. Mam nadzieje, że niedługo się spotkamy. - Powiedziałem i wyszedłem. 
Przy drzwiach minąłem rodziców Martyny. Rzuciłem szybkie "do widzenia" i wybiegłem do auta. Lecz nie odjechałem do domu, chcę zobaczyć gdzie Martyna będzie mieszkać, pojadę za nią... 

---
No i mamy nowy rozdział :) 
Sądzę że długi, przynajmniej starałam się :) 
Teraz rozdziały będą dodawane rzadziej, jestem teraz w 3 kl gim, a to trochę zobowiązuje do nauki :/ Przy każdej wolnej chwili będę myśleć o rozdziałach, ale musicie wybaczyć:) 
Komentujcie, aby zachęcić :D