wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 17.

- Przepraszam - to był Jaś - Nie chciałem żebyś płakała.
- To nie twoja wina - powiedziałam.
- No to teraz opowiesz mi jakim cudem to coś jest na twoim policzku? - zapytał, obejmując mnie ramieniem. Opowiedziałam mu całą historię ze wszystkimi szczegółami i po tym poczułam się o wiele lżej. Wtuliłam się w niego mocniej i siedzieliśmy tak do czasu, aż nie zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję.



W ramionach Jasia czułam się bardzo bezpieczna. Jest on bardzo opiekuńczy, wobec mnie i Kingi. Gdy zadzwonił dzwonek na lekcję byłam przygnębiona, ale 45 minut szybko minęło i mogłam znów ujrzeć Jasia. Postanowiłam, że nie poprawię makijażu. Między innymi dlatego, że nie miałam kosmetyków przy sobie. Już w klasie dużo osób na mnie się dziwnie patrzyło, nie chciałam takiego samego efektu na korytarzu, więc napisałam do Jaśka. " Przyjdziesz z Kingą pod moją klasę???." Natychmiast dostałam odpowiedź. " Kingi dziś nie ma w szkole. Myślałem, że wiesz." Jak miałam niby wiedzieć, skoro nie jechałam rano z nimi. Miałam dziwne przeczucie. Niepokoiło mnie to, może za mało jej pilnujemy? Stałam pod klasą myśląc o tym, gdy nagle poczułam uderzenie. Upadłam, byłam oszołomiona. Musiała minąć chwila, aż dotarły do mnie jakieś słowa. 
-Nic Ci nie jest? - Rozległ się jakiś męski głos. 
-Trochę boli mnie głowa, ale jest okej. - Moje oczy powędrowały na twarz chłopaka. Od razu rozpoznałam tą twarz. Dostałam od gościa na którego wpadłam kilka dni temu. 
-Nie powinnaś stać pod drzwiami. - Odrzekł sarkastycznie. 
-A może jakieś przepraszam? - Byłam poirytowana. Jak on może ? Nie dość, że mnie przewrócił, to jeszcze nie przeprosił. Ja kilka dni temu przeprosiłam, nic mu nie powiedziałam gdy na mnie naskoczył. No może ma rację z tym staniem pod drzwiami, ale to nie oznacza, że nie przeprosi. 
-Przepraszam. Zadowolona? - Posłał mi zniecierpliwioną minę. 
-Tak. - Odburknęłam. Zaczęłam wstawać. On nic nie mówiąc odwrócił się i odszedł jak ostatnio. Gdy stałam już na nogach dobiegł mnie głos Jasia. 
-Martyna! Co się stało? - Był zmartwiony. Spojrzał na moją głowę. Pewnie będzie siniak. 
-Stałam przy drzwiach, gdy jakiś palant wychodził. Uderzył mnie w głowę drzwiami. Nie powiem, że słabo. 
-Masz pecha. - Odparł.- Musisz iść do higienistki. Będzie siniak to pewne, ale ona musi to zobaczyć. - Pociągnął mnie za rękę. - Chodź odprowadzę Cię.  
Ruszyłam z Jasiem. Nie puścił mojej ręki, dopóki nie znaleźliśmy się pod gabinetem. Upierał się, że poczeka na mnie. Piguła dała mi tabletkę na ból głowy i zimny okład na siniaka. Zaproponowała mi wrócenie do domu, ale nie bolało mnie aż tak. Wychodząc z gabinetu Jasiek znów złapał mnie za rękę. Zaprowadził mnie pod klasę i przytulił. Miał odejść, gdy zawołałam za nim. 
-Jasiek. Co ty na to, aby odwiedzić Kingę ? 
-Też o tym myślałem, ale nie proponowałem bo może boleć Cię głowa. 
-Spokojnie. - Uśmiechnęłam się. - To jak po lekcjach? 
-Tak. - Odparł. 

Kilka lekcji później. 
Lekcję się skończyły, więc wyszłam na parking. Czekałam na chłopaka. Długi czas się nie zjawiał. Oparłam się o auto i wystawiłam twarz na słońce. Dzień pomimo pory prawie jesiennej był bardzo ciepły. Ból głowy minął, więc spokojnie mogłam jechać do Kingi. 
Długi czas stałam na parkingu, mój wzrok w końcu powędrował na wejście do szkoły. Akurat wychodził z niej Jasiek, w towarzystwie tej blondynki. Odprowadził ją do jej auta i pożegnał uściskiem. Czy on każdą musi przytulać. W środku mi się zagotowało. Gdy podszedł do mnie starałam się tego nie okazywać. 
-Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać. - Posłał mi uśmiech. 
-Spoko. Lubię stać w słońcu. - Odparłam oschle. - Otworzył mi drzwi i powoli ruszyliśmy w stronę domu Kini. 
Do domu wpuścił nas jej ojciec i zaprowadził do jej pokoju. 
-Hej. - Przywitałam się z Kingą. Leżała na łóżku. Wyglądała okropnie. Rozchorowała się i dlatego jej nie było. 
-Cześć. - Przytuliłyśmy się. 
-Jak się czujesz? - Zapytał Jasiek. Ona zobaczywszy go rozpromieniła się. 
-Szczerze? Źle. Wszystko mnie boli, bez wyjątku. 
-Spokojnie. Kilka dni i przejdzie. - Uśmiechnęłam się. 
-Ja myślę. - Odwzajemniła uśmiech. - Dłużej tu nie wytrzymam. - Współczułam Kini. Ma cały dom na głowie, a jeszcze ta choroba. 
Posiedzieliśmy u niej jeszcze pół godziny. Była bardzo zdziwiona moimi siniakami. Ale później zaczęliśmy się z tego śmiać. Bardzo szybko zleciał ten czas, ale Kinga potrzebowała odpoczynku, więc musieliśmy się zbierać. Jaś odwiózł mnie do domu. Zaprosiłam go do siebie. Mama miała dziś zostać w pracy do północy. Jak zawsze z resztą, więcej czasu spędzała w firmie niż w domu. Jasiek bez zastanowienia zgodził się. Weszliśmy do domu i postanowiliśmy zrobić razem obiad. Dość długo nam to zajęło. Jaś jest beznadziejnym kucharzem. Większość musiałam robić sama. Mimo to było bardzo wesoło. Gdy wszystko było gotowe zasiedliśmy do konsumowania. Siedząc tak przypomniałam sobie tą dziewczynę, jak ją uściskał. Byłam na niego o to wściekła, a teraz z nim się śmieję. Stałam się smutna, on to od razu zauważył. 
-Ej, Martynka. Co się dzieje? 
-Nic wszystko w porządku.- Skłamałam. 
-Właśnie widzę jak w porządku. - Był zmartwiony. 
-Przypomniałam sobie o czymś. - Nie chciałam mu o tym mówić. 
-O czym? Mogę wiedzieć? 
-Nie. 
Po mojej odmowie nie rozmawialiśmy więcej. Zjedliśmy w ciszy. Musiałam pokazać, że wszystko jest okej, więc odezwałam się pierwsza. 
-Było dobre. Teraz myjesz. - Uśmiechnęłam się. 
-Dlaczego ja? - Zrobił smutną minę. 
-Bo ja robiłam obiad. 
-Ja też. - Zaczął się bronić. 
-Haha. Nooo nie zupełnie. - Odparłam śmiejąc się. 
-To niesprawiedliwe. - Wyglądał teraz jak małe dziecko. 
-No dobrze. - Wpadłam na pomysł. - Ja przygotuję Ci wodę i będę wycierać. Ty myjesz. 
-No dobra. - Poddał się. 
Wstałam od stołu zabierając ze sobą swój talerz. Puściłam wodę, nalałam też trochę płynu, dzięki czemu pojawiła się piana. Chciałam się wycofać, gdy na biodrach poczułam ręce. Zanim się spostrzegłam siedziałam w wodzie. 
-Jasiek!!! Ty debilu. - Krzyczałam. - Znowu? Wymyśl coś nowego. - On śmiał się jak głupi. 
-To wcale nie śmieszne!!! Puść mnie!. - Dalej krzyczałam. 
-Jest i to bardzo. - Powoli uspokajał się. - Ciii. Nie krzycz. 
-To mnie wypuść. - Powiedziałam nieco spokojniej. 
-Za chwilę. - Spojrzał mi w oczy. Widać było u niego radość. Spadł mi kosmyk włosów na twarz, on jednym ruchem założył go za ucho. Ciągle patrząc mi w oczy powoli przybliżał się. Zanim się spostrzegłam jego usta wylądowały na moich wargach. Z początku pocałunek był delikatny, z chwilą coraz łapczywy. Świat zaczął wirować wokół nas. Dalej siedziałam w wodzie, lecz tym razem to mi nie przeszkadzało. Chciałam, aby to trwało wiecznie. 
-Uhmm. - Dobiegł mnie głos. - Przepraszam. Drzwi były otwarte, więc wszedłem. Ale chyba przeszkadzam. - Znałam ten głos. Głos który tak bardzo kochałam przez tyle miesięcy. Moje serce zaczęło mocno bić. Oderwałam się od Jaśka i spojrzałam w stronę gościa. 
-Damian??? 


--- 
No i jest :) 
Po długiej przerwie. Przepraszam ale mam problemy z komputerem i telefonem. Ale spokojnie napisałam już kilka rozdziałów i jeśli będzie możliwość przepiszę je i dodam :) 
Wybaczcie opóźnienia :) 
Mam nadzieje, że spodoba wam się długi rozdział :) 
Komentujcie czy się podoba, lub czy nie :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz