Rozdział 22.
Na końcu rozdziału bardzo ważne sprostowanie:)
-Martyna, spakuj swoje rzeczy. Jutro po szkole przyjadę po ciebie. - Odezwał się ojciec. Po szkole...
-Zaraz, a co z moją szkołą? Przecież ty mieszkasz w Środzie Śląskiej? - Przypomniałam sobie. Nie chcę zmieniać szkoły, a sam dojazd będzie trwał 40 minut.
-Zmienisz. - Odparł, pożegnał się z mamą i wyszedł jak gdyby nic. Nie wytrzymałam po całym dniu, odwróciłam się napięcie i z płaczem pobiegłam do pokoju.
Nie chcę iść do innej szkoły. W czwórce mam Kingę, znajomych, Jasia... Nawet jego. Przytuliłam się do poduszki. Nie dbałam o to, że jestem w ubraniu i się nie myłam. Byłam zmęczona życiem, płaczem, mężczyznami. Otuliłam się kołdrą i zasnęłam.
-Martyna, spakuj swoje rzeczy. Jutro po szkole przyjadę po ciebie. - Odezwał się ojciec. Po szkole...
-Zaraz, a co z moją szkołą? Przecież ty mieszkasz w Środzie Śląskiej? - Przypomniałam sobie. Nie chcę zmieniać szkoły, a sam dojazd będzie trwał 40 minut.
-Zmienisz. - Odparł, pożegnał się z mamą i wyszedł jak gdyby nic. Nie wytrzymałam po całym dniu, odwróciłam się napięcie i z płaczem pobiegłam do pokoju.
Nie chcę iść do innej szkoły. W czwórce mam Kingę, znajomych, Jasia... Nawet jego. Przytuliłam się do poduszki. Nie dbałam o to, że jestem w ubraniu i się nie myłam. Byłam zmęczona życiem, płaczem, mężczyznami. Otuliłam się kołdrą i zasnęłam.
Obudziłam się o 6:30, miałam dziwny sen. Śnił mi się Damian, przyjechał do miasta, całowałam się z Jaśkiem... Pokłóciłam się z nim, zmieniłam swój image, i miałam zamieszkać u ojca i zmienić szkołę. No tak, ten koszmar nie był snem, to dzieje się naprawdę... Byłam zmęczona tym wszystkim. Dlaczego to właśnie mi się dzieje? Dlaczego nie może być po staremu? Jedynym rozwiązaniem byłoby to wszystko zakończyć, ale nie mogę. Co pomyślałaby o tym babcia? Byłaby zła i zawiedziona moim zachowaniem, a tego nie chcę. Muszę walczyć, ale łatwo się nie poddam. Jeśli ojciec myśli, że poprawimy stosunki to się grubo myli. Zrobię z jego życia piekło, będzie miał mnie dosyć i może pozwoli mi znów zamieszkać z mamą. Chce wiedzieć jak to jest mieć córkę, to zobaczy... Na tą myśl od razu poprawił mi się humor. Wstałam i ruszyłam do szafki, wyciągnęłam ciuchy na dziś. Wybrałam ciemne rurki, bokserkę z flagą Stanów Zjednoczonych, czarną bejsbolówkę i vansy tego samego odcienia. Ruszyłam do łazienki i wbiegłam pod prysznic. Gdy wyszłam z kabiny poczułam się dużo lepiej. Zawsze woda dawała mi pewnej lekkości. Ubrałam się i zrobiłam mocny makijaż. Gdy byłam gotowa wróciłam do pokoju, spojrzałam na zegarek, 7:00 miałam jeszcze 30 minut do wyjścia. Postanowiłam się zacząć pakować. Nie chcę tego przedłużać, skoro stary ma po mnie przyjechać po szkole będę miała mało czasu, a rzeczy zabiorę dużo. Chce, żebym z nim mieszkała, muszę mieć swoje rzeczy, nawet aż nadto... Wyjęłam z szafy walizkę i zaczęłam wpychać do niej ciuchy. Właśnie teraz zauważyłam ile ich tu jest, i ile jest już starych, za luźnych. Ostatnio moja dieta podziałała, schudłam 8 kg. W końcu mogę założyć rurki i zwyczajną bluzkę bez kompleksów. Nie wiem nawet kiedy to się stało, dopiero co zaczynałam. Ale najwidoczniej unikanie słodyczy i stres podziałał. Muszę iść kupić jakieś nowe ubrania, a szczególnie planuję kupić kilka sukienek. Nigdy zbytnio ich nie ubierałam, lecz teraz się zmieniłam, a więc czemu mam nie zmienić to w czym chodzę? Myślałam o tym pakując kilka sweterków, gdy rozległ się dzwonek telefonu. Spojrzałam na ekranik, dzwoniła Kinga. Ciekawe czy już o wszystkim wie. Pewnie tak, Janek na pewno z nią rozmawiał. Zauważyłam, że dosyć się do siebie zbliżyli, a szczególnie Kinga do Jasia.
-Cześć. - Usłyszałam głos Kini.
-No hej. Co tam, jak się czujesz? - Zapytałam.
-Jak ostatnio. Wczoraj byłam przez pewien czas na polu i pogorszyłam sprawę. Ale ogólnie jest dobrze. - W jej głosie słyszałam zmianę, ale nie wywołaną chorobą. Była trochę inna, gdy mówiła zmieniała ton.- Słuchaj Martyna. - Zaczęła niepewnie. - Rozmawiałam z Jasiem, wiem co się zdarzyło.
-Domyślałam się, że wiesz.- Odparłam spokojnie. Na Kingę nie miałam się o co złościć, będzie mi jej bardzo brakować. Nie wyjeżdżam daleko, bo to tylko 30 km, ale i tak to kawałek drogi.
-Chciałabym się z tobą spotkać. Dałabyś radę po szkole?
-Kinga... Ja, ja nie będę miała czasu. - Usłyszałam ciche westchnięcie. Poczułam smutek, nie chciałam się żegnać przez telefon. Wpadłam na pomysł. - Ale gdybyś chciała, mogłabym wpaść teraz.
-Jasne.- Powiedziała z wesołym tonem. - Ale nie musisz iść do szkoły?
-Mam ważną wiadomość dla ciebie, nie na telefon. Szkoła nie ucieknie. - Odparłam.- Będę za 20 minut. - Powiedziałam i rozłączyłam się.
Zostawiłam pokój w kompletnym nieładzie, później posprzątam. Zbiegłam na dół w szybkim tempie. Mama plątała się w kuchni, co było dla mnie dziwne.
-Martyna, możesz ze mną chwilę porozmawiać? - Krzyknęła w moją stronę.
-Śpieszę się do szkoły.- Skłamałam.- A zresztą nie mamy o czym rozmawiać. - Wybiegłam z domu jak oparzona. Pobiegłam na przystanek, w ostatniej chwili zdążyłam wsiąść do autobusu. Usiadłam w tym samym miejscu co wczoraj. Po 5 minutach jazdy, wysiadłam na przystanku, w drzwiach minęłam się z Kamilem.
-Ej mała, to nie szkoła.- Odezwał się zdziwiony.
-Zamknij się, nie widziałeś mnie tu, dziś jestem chora i leżę w łóżku. - Odparłam zniecierpliwionym głosem.
-Dobra spoko. Nara. - Odwrócił się i wszedł do autobusu.
Dojście do domu Kingi zajęło mi 3 minuty. Gdy zapukałam do drzwi, momentalnie je otworzyła, lecz miała dziwny wyraz twarzy. Tak jakby się czegoś bała. Weszłam do mieszkania i mocno ją przytuliłam. Tego było mi trzeba.
-Choć, zrobię nam kawy. - Odsunęła się ode mnie delikatnie. Ruszyłyśmy w stronę kuchni, Kinia postawiła w czajniku wodę, a ja usiadłam na krześle. Siedziałam w milczeniu dopóki kawa nie stała już na stole. Żadna z nas nie wiedziała jak zacząć. Wpatrywałam się w kubek z ciepłym napojem, gdy przyjaciółka się odezwała.
-Wczoraj z Jaśkiem byłam na policji. - Natychmiastowo mnie to zamurowało, nie wiedziałam co powiedzieć. Czyżby Marcin coś jej zrobił? Ona nie zwracając uwagi na moją reakcję kontynuowała. - Dostałam kolejne groźby od Marcina, Jasiek się wkurzył i zaprowadził mnie na komisariat. Złożyłam zeznania i teraz go poszukują. Boję się, że w każdej chwili może się tu zjawić. - Byłam w szoku, byłam tak zajęta moimi sprawami, że nie zainteresowałam się dziewczyną. Było mi głupio, jedyne na co zdołałam zrobić, to złapanie Kingi za rękę. Ona po dłuższej chwili odsunęła się ode mnie. Zabolało mnie to, ale byłam sobie winna.
-Ja... ja nie wiedziałam.- Odezwałam się po chwili. - Mam teraz pewne kłopoty, nie takie jak ty, lecz... Zapomniałam o tobie... Jestem okropną przyjaciółką.- Zaczęłam się rozklejać. Przy Kindze chciałam być naturalna, nie kryłam łez.
-Jakie masz kłopoty? Z Jasiem? Czy z tym gościem z parku? - Jej głos ociekał ironią.
-Skąd wiesz o Damianie?- Byłam zaskoczona. Przecież nie wiedziała, że miałam się z nim spotkać.
-Spacerowałam z Jaśkiem wczoraj po parku i cię widzieliśmy. - Wytłumaczyła. Nie zauważyłam ich... - Ale to nie ważne. Nie chcę rozmawiać o mnie tylko o tym jak traktujesz Jaśka...
-Niby jak go traktuję ? Co? - Uniosłam głos, chociaż tego nie zamierzałam.
-Chcesz skreślić waszą przyjaźń. Wiesz jak on to przeżywa? Nie okazuje tego, ale po jego wyjściu od ciebie miał wypadek...
-Słucham? Jaki wypadek? - Byłam zszokowana. Co mogło się mu stać?
-Wjechał w jelenia, z dużą prędkością. Nikomu nic się nie stało, ale auto do wyklepania. - Szybko odpowiedziała.
-To dobrze. - Odetchnęłam z ulgą. Cieszę się, że nic mu nie jest.
-Martyś. - Głos Kini złagodniał.- Posłuchaj jeden głupi pocałunek nie powinien zniszczyć przyjaźni. Zrobisz co będziesz uważać, ale przez takie zachowanie skrzywdzisz dużo osób... Nawet siebie, popatrz jak się zmieniłaś... - Kolejna osoba mówi mi to wciągu dwóch dni. Mam powoli dosyć...
-I tak to nie ma sensu... Kinga, ja muszę zmienić szkołę. - Dziewczyna była zaskoczona.
-Nie rozumiem.
-Rodzice wymyślili, że będę mieszkać u ojca, w Środzie Śląskiej. Nie będę przyjeżdżać z innego miasta aż 30 km do szkoły . Dziś się wyprowadzam... - Ona tylko spojrzała na mnie z przerażoną miną.
---
No hej, hej :)
Wprowadziłam małą zmianę :) Nigdy nie pisałam, gdzie akcja się toczy więc muszę wytłumaczyć :) Martyna, Jaś i Kinga mieszkają w Wrocławiu :) Ojciec Martyny ( po długim zastanowieniu zmieniłyśmy zdanie z Agnieszką :) ) W Środzie Śląskiej :)
Wytłumaczenie dlaczego to pozmieniałyśmy :) Mamy z Agą plan co do kolejnych rozdziałów i trudno byłoby nam pisać, gdyby mieszkali wszyscy ciągle w Wrocławiu, dlatego takie małe zamieszanie :) Mam nadzieję, że z kolejnymi rozdziałami to zrozumiecie :)
Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na aska :).
Komentujcie, czy rozdział się podoba, lub nie podoba :)
Miłego czytania :D
-Cześć. - Usłyszałam głos Kini.
-No hej. Co tam, jak się czujesz? - Zapytałam.
-Jak ostatnio. Wczoraj byłam przez pewien czas na polu i pogorszyłam sprawę. Ale ogólnie jest dobrze. - W jej głosie słyszałam zmianę, ale nie wywołaną chorobą. Była trochę inna, gdy mówiła zmieniała ton.- Słuchaj Martyna. - Zaczęła niepewnie. - Rozmawiałam z Jasiem, wiem co się zdarzyło.
-Domyślałam się, że wiesz.- Odparłam spokojnie. Na Kingę nie miałam się o co złościć, będzie mi jej bardzo brakować. Nie wyjeżdżam daleko, bo to tylko 30 km, ale i tak to kawałek drogi.
-Chciałabym się z tobą spotkać. Dałabyś radę po szkole?
-Kinga... Ja, ja nie będę miała czasu. - Usłyszałam ciche westchnięcie. Poczułam smutek, nie chciałam się żegnać przez telefon. Wpadłam na pomysł. - Ale gdybyś chciała, mogłabym wpaść teraz.
-Jasne.- Powiedziała z wesołym tonem. - Ale nie musisz iść do szkoły?
-Mam ważną wiadomość dla ciebie, nie na telefon. Szkoła nie ucieknie. - Odparłam.- Będę za 20 minut. - Powiedziałam i rozłączyłam się.
Zostawiłam pokój w kompletnym nieładzie, później posprzątam. Zbiegłam na dół w szybkim tempie. Mama plątała się w kuchni, co było dla mnie dziwne.
-Martyna, możesz ze mną chwilę porozmawiać? - Krzyknęła w moją stronę.
-Śpieszę się do szkoły.- Skłamałam.- A zresztą nie mamy o czym rozmawiać. - Wybiegłam z domu jak oparzona. Pobiegłam na przystanek, w ostatniej chwili zdążyłam wsiąść do autobusu. Usiadłam w tym samym miejscu co wczoraj. Po 5 minutach jazdy, wysiadłam na przystanku, w drzwiach minęłam się z Kamilem.
-Ej mała, to nie szkoła.- Odezwał się zdziwiony.
-Zamknij się, nie widziałeś mnie tu, dziś jestem chora i leżę w łóżku. - Odparłam zniecierpliwionym głosem.
-Dobra spoko. Nara. - Odwrócił się i wszedł do autobusu.
Dojście do domu Kingi zajęło mi 3 minuty. Gdy zapukałam do drzwi, momentalnie je otworzyła, lecz miała dziwny wyraz twarzy. Tak jakby się czegoś bała. Weszłam do mieszkania i mocno ją przytuliłam. Tego było mi trzeba.
-Choć, zrobię nam kawy. - Odsunęła się ode mnie delikatnie. Ruszyłyśmy w stronę kuchni, Kinia postawiła w czajniku wodę, a ja usiadłam na krześle. Siedziałam w milczeniu dopóki kawa nie stała już na stole. Żadna z nas nie wiedziała jak zacząć. Wpatrywałam się w kubek z ciepłym napojem, gdy przyjaciółka się odezwała.
-Wczoraj z Jaśkiem byłam na policji. - Natychmiastowo mnie to zamurowało, nie wiedziałam co powiedzieć. Czyżby Marcin coś jej zrobił? Ona nie zwracając uwagi na moją reakcję kontynuowała. - Dostałam kolejne groźby od Marcina, Jasiek się wkurzył i zaprowadził mnie na komisariat. Złożyłam zeznania i teraz go poszukują. Boję się, że w każdej chwili może się tu zjawić. - Byłam w szoku, byłam tak zajęta moimi sprawami, że nie zainteresowałam się dziewczyną. Było mi głupio, jedyne na co zdołałam zrobić, to złapanie Kingi za rękę. Ona po dłuższej chwili odsunęła się ode mnie. Zabolało mnie to, ale byłam sobie winna.
-Ja... ja nie wiedziałam.- Odezwałam się po chwili. - Mam teraz pewne kłopoty, nie takie jak ty, lecz... Zapomniałam o tobie... Jestem okropną przyjaciółką.- Zaczęłam się rozklejać. Przy Kindze chciałam być naturalna, nie kryłam łez.
-Jakie masz kłopoty? Z Jasiem? Czy z tym gościem z parku? - Jej głos ociekał ironią.
-Skąd wiesz o Damianie?- Byłam zaskoczona. Przecież nie wiedziała, że miałam się z nim spotkać.
-Spacerowałam z Jaśkiem wczoraj po parku i cię widzieliśmy. - Wytłumaczyła. Nie zauważyłam ich... - Ale to nie ważne. Nie chcę rozmawiać o mnie tylko o tym jak traktujesz Jaśka...
-Niby jak go traktuję ? Co? - Uniosłam głos, chociaż tego nie zamierzałam.
-Chcesz skreślić waszą przyjaźń. Wiesz jak on to przeżywa? Nie okazuje tego, ale po jego wyjściu od ciebie miał wypadek...
-Słucham? Jaki wypadek? - Byłam zszokowana. Co mogło się mu stać?
-Wjechał w jelenia, z dużą prędkością. Nikomu nic się nie stało, ale auto do wyklepania. - Szybko odpowiedziała.
-To dobrze. - Odetchnęłam z ulgą. Cieszę się, że nic mu nie jest.
-Martyś. - Głos Kini złagodniał.- Posłuchaj jeden głupi pocałunek nie powinien zniszczyć przyjaźni. Zrobisz co będziesz uważać, ale przez takie zachowanie skrzywdzisz dużo osób... Nawet siebie, popatrz jak się zmieniłaś... - Kolejna osoba mówi mi to wciągu dwóch dni. Mam powoli dosyć...
-I tak to nie ma sensu... Kinga, ja muszę zmienić szkołę. - Dziewczyna była zaskoczona.
-Nie rozumiem.
-Rodzice wymyślili, że będę mieszkać u ojca, w Środzie Śląskiej. Nie będę przyjeżdżać z innego miasta aż 30 km do szkoły . Dziś się wyprowadzam... - Ona tylko spojrzała na mnie z przerażoną miną.
---
No hej, hej :)
Wprowadziłam małą zmianę :) Nigdy nie pisałam, gdzie akcja się toczy więc muszę wytłumaczyć :) Martyna, Jaś i Kinga mieszkają w Wrocławiu :) Ojciec Martyny ( po długim zastanowieniu zmieniłyśmy zdanie z Agnieszką :) ) W Środzie Śląskiej :)
Wytłumaczenie dlaczego to pozmieniałyśmy :) Mamy z Agą plan co do kolejnych rozdziałów i trudno byłoby nam pisać, gdyby mieszkali wszyscy ciągle w Wrocławiu, dlatego takie małe zamieszanie :) Mam nadzieję, że z kolejnymi rozdziałami to zrozumiecie :)
Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na aska :).
Komentujcie, czy rozdział się podoba, lub nie podoba :)
Miłego czytania :D