czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 8


Minęło dobre 5 minut. Wyminął kółko adoratorek i znalazł się koło mnie. Widziałam pogardliwe spojrzenia dziewczyn. Pewnie zastanawiają się jak taki chłopak jak on może iść do takiego paszczura. Odwróciłam się plecami w ich stronę. Zaczęłam iść w stronę wyjścia. Jasiek za mną z głupkowatą miną. 
- Ej, Martuś zwolnij. 
- Nie. - odburknęłam. 
- Jak chcesz. - Zerknęłam na jego twarz. Był uśmiechnięty od ucha do ucha. 
- Tak Cię cieszy pierwszy dzień? - Zapytałam od niechcenia. 
- Pewnie. Nieźle się zapowiada ta szkoła. - Wyszliśmy na zewnątrz. Usłyszałam kogoś krzyk. Zwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam chłopaka szarpiącą jakąś dziewczynę. Tą dziewczyną była Kinga. 


Jasiek spojrzał w stronę dziewczyny. Zanim się spostrzegłam już biegł w tamtą stronę, ja także nie potrafiłam stać w miejscu i ruszyłam za nim. 
- Puść ją !!! - Warknął Jasiek. - Słyszysz pojebańcu? 
- Bo co mi zrobisz? To nie Twój interes. Spierniczaj stąd. 
- Chciałbyś. - Jaś zacisnął rękę w pięść. - Mam Ci powybijać zęby, czy puścisz dziewczynę? 
Chłopak widząc powagę na twarzy Jaśka rozluźnił uścisk, dzięki czemu Kinga mogła uciec od niego. Odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, lecz zanim odszedł, krzyknął do Kini. 
- Jeszcze się policzymy. 
Dziewczyna miała łzy w oczach, trzęsła się i ledwo trzymała się na nogach. Przytulałam ją od czasu, gdy wydarła się z rąk tego typa. 
-Dzzziękuję. - Szepnęła do Jasia.
- Kinga... Kim on jest? Czego od Ciebie chciał? - Gdy usłyszała to pytanie wybuchła jeszcze większym płaczem. - Mam pomysł. Pojedziemy do mnie, uspokoisz się i poważnie porozmawiamy.- Ona pokiwała głową na zgodę, a ja już prowadziłam ją do auta. Dotarliśmy po kilku minutach. W czasie jazdy nie odezwaliśmy się ani słowem. Jasiek rozumiał tą sytuację i nie próbował bezskutecznie zagadywać. Gdy weszłam do domu od razu pokazałam miejsce na kanapie w salonie. Kinga powlekła się i wygodnie usiadła. 
- Pójdę zrobić nam herbaty. Jasiek pomożesz mi ? - Chciałam z nim porozmawiać. 
- Ymm tak jasne. - Rzucił mi znaczące spojrzenie. Gdy doszliśmy do kuchni zniżył głos. - Wiem, że chcesz mi coś powiedzieć, więc słucham. 
- Tak.. Chcę żebyś został ze mną w czasie rozmowy z Kingą, tylko musimy uważać, nie naciskać. Zdaje mi się, że gdy zostaniesz ona poczuje się bardziej pewniej. Pomogłeś jej, więc ma do Ciebie zaufanie. 
- Rozumiem spoko.- Uśmiechnął się do mnie. - Ty też masz do mnie zaufanie? 
Poczułam, że się rumienię.
- No chyba tak. W końcu nie pozwoliłabym Tobie mnie odwiedzać, zawozić do lekarza itp. - Zasłoniłam twarz włosami. 
- A skąd wiesz czy nie mam wobec Ciebie planów? Wiesz na początku zbudować zaufanie, a później wywieźć gdzieś do lasu i wykorzystać? - Widziałam radość w jego oczach choć na twarzy był bardzo poważny. 
- Nie wiem. Zgaduję, że tego nie zrobisz. 
- To się jeszcze okaże. - Odwrócił się, zabrał ze sobą ciastka przygotowane przeze mnie, i ruszył do salonu. 
Stałam tak i się zastanawiałam. Jak on może dwa tygodnie nie dawać o sobie znaku życia, później podrywać inne laski, a teraz mówić coś takiego mi. Zalałam wodą torebkę z herbatą i ruszyłam za nim.
- Kinga, tak w ogóle to  nie wiem czy znasz Jaśka. - Przypomniałam sobie. 
- Przed chwilą się poznaliśmy. - Jasiek zrobił minę mówiącą " mogę mieć każdą ". Wkurzający jest. 
- A więc skoro się wszyscy znamy to teraz opowiadaj kto to był. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie. 
Widziałam na twarzy dziewczyny smutek. Dałam jej czas do zastanowienia. Zaczęła niepewnie.
- To Marcin... Byłam z nim przez ponad 3 miesiące. Kilka tygodni temu zaczął się dziwnie zachowywać. Łapał mnie za nadgarstek, miał wybuchy agresji, i pewnego dnia mnie uderzył. Tego dnia zerwałam z nim. Miałam ponad dwa tygodnie spokoju od niego, lecz tydzień temu zaczął pisać do mnie sms, że jeśli nie wrócę do niego to mnie zabije. A dziś czekał przed szkołą.  - Nie wytrzymała i wybuchła płaczem. 
Szybko przysunęłam się do dziewczyny i ją mocno, długo obejmowałam. Było mi tak przykro. Musi zajmować się swoim rodzeństwem,i na dodatek trafiła na takiego chłopaka. 
-Musisz zgłosić to na policję.- Powiedział Jasiek. Na jego twarzy widniało skupienie.
-Nie mogę, boję się jego.- Wypowiedziała przez łzy.
-Nie masz czego. Pomożemy Ci.- Wyszeptałam.
-Tak. Daj mi swój numer, gdy ten koleś do Ciebie napisze, lub poczujesz jego obecność od razu do mnie zadzwonisz lub wyślesz sms. W każdej chwili czy w dzień lub w nocy do Ciebie przyjadę.- Jasiek miał stanowczą minę.
-Nie, nie mogę wam na to pozwolić. 
- Ty tu nie masz nic do gadania.- Pierwszy raz widziałam takiego poważnego Jaśka.- Albo przystajesz na naszą umowę, albo będę nocował pod Twoim domem, i Cię pilnował.
-Ale...- Jaś wysłał jej szczególną minę. Nie mogła się nie zgodzić.- Dobrze.
Siedzieliśmy tak jeszcze pół godziny i pocieszaliśmy Kingę dopóki nie zadzwonił jej telefon. Dzwonił jej tata, z który śpieszył się do pracy, a nie ma z kim zostawić dzieci. Jasiek zaproponował, że odwiezie dziewczynę do domu. Zdaje mi się, że chciał mieć pewność co do dotarcia Kini do domu. Gdy wychodził powiedział, że zaraz przyjedzie do mnie. Nie wiedziałam czy chcę żeby wrócił, ale mama miała zostać do późna w pracy, a ja nie chcę siedzieć sama. Postanowiłam, że w między czasie posprzątam troszkę w salonie i przebiorę się na coś luźniejszego. Gdy wyrobiłam się z sprzątaniem, poszłam na górę coś wybrać. Miałam do wyboru krótkie spodenki i bluzkę, lub sukienkę letnią. Pomimo, że jest początek września, pogoda dopisuje. Wybrałam spodenki. Przebrałam się, i usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam do drzwi i je otworzyłam.
-Przepraszam, że tak długo ale wstąpiłem jeszcze po coś słodkiego.- Widziałam jego radość w oczach.
-Spoko.Mogłeś się nie śpieszyć.- Odwróciłam się i usiadłam na kanapie. Byłam zła na niego, że przyniósł ciastka. Odchudzam się, a to nie jest łatwe gdy ktoś podstawia ci ciastko  pod nos. 
-Ej co Ty taka nie w humorze? Też się martwię o Kingę, ale damy sobie radę. Więcej ten drań nie dorwie się do niej. W tym  moja głowa.- Spoważniał. 
-Tak martwię się o nią. Ale też nie tylko to mi psuje humor.- Westchnęłam. 
-Tak? A co jeśli mogę wiedzieć? 
-Nie, nie możesz wiedzieć.- Wystawiłam mu język. 
-Dobra. Jak chcesz... Idę po talerzyk na ciastka. - Wydawał się obrażony. 
Westchnęłam. Muszę coś wykombinować, aby nie zjeść nic słodkiego, a żeby nic nie podejrzewał. Nie chcę mu mówić o moim postanowieniu. Co to, to nie. Zanim się spostrzegłam Jaś stał już przede mną z talerzem ciast. 
-Co będziemy robić? - Zapytał. 
-Może coś obejrzymy? - Zaproponowałam i wpadłam na pomysł. - Najlepiej horror. 


----
Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Komentujcie jeśli macie jakieś uwagi:) 
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ask.fm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz