Rozdział 24
Ważna informacja na końcu!!!
-Jaa..-zaczęła.- Ja nie mogę.- Usłyszawszy to natychmiastowo wbiłem się w jej usta. Byłem szczęśliwy, ona niepewnie odwzajemniła to. Było cudownie, gdyby nie krzyki z dołu.
-Martyna!!! Tata przyjechał zbieraj się. - Ona natychmiastowo odepchnęła mnie do tyłu.
-Już idę, kończę pakowanie. - Odkrzyknęła. - Zapomnij o tym. To dalej nic nie znaczyło. - Powiedziała z wściekły głosem. - Wykorzystałeś mój moment wahania. Jesteś świnią... Wyjdź stąd! - Krzyknęła.
-Do zobaczenia. Mam nadzieje, że niedługo się spotkamy. - Powiedziałem i wyszedłem.
Przy drzwiach minąłem rodziców Martyny. Rzuciłem szybkie "do widzenia" i wybiegłem do auta. Lecz nie odjechałem do domu, chcę zobaczyć gdzie Martyna będzie mieszkać, pojadę za nią...
-Jaa..-zaczęła.- Ja nie mogę.- Usłyszawszy to natychmiastowo wbiłem się w jej usta. Byłem szczęśliwy, ona niepewnie odwzajemniła to. Było cudownie, gdyby nie krzyki z dołu.
-Martyna!!! Tata przyjechał zbieraj się. - Ona natychmiastowo odepchnęła mnie do tyłu.
-Już idę, kończę pakowanie. - Odkrzyknęła. - Zapomnij o tym. To dalej nic nie znaczyło. - Powiedziała z wściekły głosem. - Wykorzystałeś mój moment wahania. Jesteś świnią... Wyjdź stąd! - Krzyknęła.
-Do zobaczenia. Mam nadzieje, że niedługo się spotkamy. - Powiedziałem i wyszedłem.
Przy drzwiach minąłem rodziców Martyny. Rzuciłem szybkie "do widzenia" i wybiegłem do auta. Lecz nie odjechałem do domu, chcę zobaczyć gdzie Martyna będzie mieszkać, pojadę za nią...
Perspektywa Martyny:
Po wygonieniu Janka z pokoju, moje emocje wyszły na wierzch. Rzuciłam się na łóżko i płakałam jak małe dziecko, któremu zabrało się ukochaną zabawkę. Moi rodzice byli już dość zdenerwowani i usłyszałam:
- Martyna! Nie wygłupiaj się tylko schodź! - rozległ się krzyk ojca.
- Dobrze, już dobrze - powiedziałam trochę łamiącym się głosem.
Szybko się ogarnęłam, poprawiłam makijaż i wrzuciłam do walizki jeszcze parę ubrań, zostawiając kilka, bo wiedziałam, że tu wrócę. Gdy byłam gotowa, zniosłam bagaże do przedpokoju. Rodzice już na mnie czekali.
- No to widzę, że możemy jechać - powiedział tata.
- Spoko - odpowiedziałam obojętnym tonem - teraz już mi na niczym nie zależy.
Po tych słowach wyszłam z domu, zabierając swoje walizki i pakując je do bagażnika samochodu.
- Ehem... Chyba o czymś zapomniałaś - usłyszałam głos mamy za sobą.
Odwróciłam się, wzdychając. Przytuliłam się do niej. W oczach miałyśmy łzy, ale ja się powstrzymałam od płaczu. Nigdy nie lubiłam momentów pożegnań i rozstań. Rzuciłam jeszcze szybkie "pa" i usiadłam na miejscu pasażera. Odblokowałam telefon, znalazłam słuchawki, które były jak zawsze poplątane i zaczęłam słuchać muzyki. Wtedy przypomniałam sobie wszystkie momenty mojego życia spędzone w tym domu. Zaczęłam żałować swojego zachowania. Zrozumiałam, że krzywdziłam tym nie tylko Jaśka, ale też i moją mamę, która nie była winna niczego. Chciałam już wysiąść z auta żeby przeprosić kobietę, ale jak na złość tata właśnie odpalił silnik i wyruszyliśmy. Cała droga minęła nam w ciszy. Ja siedziałam jak w transie, myśląc o tym jak tam będzie, czy znajdę przyjaciół w nowej szkole. "Obudziłam" się dopiero wtedy, gdy zatrzymaliśmy się pod moim tymczasowym domem. Wysiadłam równocześnie z tatą. Nie mam pojęcia dlaczego, ale w czasie drogi miałam przez pewien moment odczucie jakby mnie ktoś śledził, wysiadając odruchowo obejrzałam się na wszystkie strony. Nikogo nie było, pewnie zdaje mi się. Wyciągnęłam walizki z bagażnika, tata bez słowa zabrał mi je z rąk i ruszył do drzwi. Gdy znalazłam się przy nim, on odsunął się ode mnie wpuszczając mnie pierwszą. Zrobiłam kilka niepewnych kroków, czułam się jak jakieś zwierze, dopiero co przywiezione z schroniska. Chciałam grać pewną, ale Jasiek jak zawsze zmienia moje plany. Jak ja go nie cierpię, a zarazem uwielbiam...
-O już jesteście. - Z salonu dobiegł mnie głos Blanki. Wyszła do nas z Bartkiem na rękach. Uśmiechnęła się do mnie. Czyżby nie wiedziała jak ją kiedyś nazwałam? Udaje miłą czy głupią. Podeszła do ojca i ucałowała go. To będzie trudne dni...
-Tak. - Tata na widok swojej partnerki momentalnie się rozweselił. - Hmm z tego co mi się zdaje to nigdy oficjalnie się nie poznałyście. - Popatrzył na mnie z niepewnością.
-Tak, masz rację. - Blanka popatrzyła się na mnie dalej z uśmiechem. Podała Bartka tacie i wyciągnęła do mnie dłoń. - Blanka.
-Martyna. - Odwzajemniłam uścisk dłoni. Nie mam sił na uszczypliwość.
-To...skoro się oficjalnie poznałyście, może pokażę Ci pokój. - Odparł ojciec. Zabrał moje walizki i ruszył do "mojego" pokoju. Jakie było moje zdziwienie, gdy zamiast na górę poprowadził mnie do pomieszczenia za salonem. Jeszcze nigdy nie miałam pokoju na parterze. No, ale to tylko przejściowe.
-Tu będziesz miała cicho, nawet gdy mały będzie płakał w nocy. Nie chcieliśmy, żebyś budziła się nie potrzebie w nocy, dlatego pokój na dole. - Ojciec wytłumaczył mi pośpiesznie, tak jakby czytał w moich myślach.
-Dobra spoko, dzięki. - Weszłam do pomieszczenia. Ujrzałam nieumeblowany pokój z starym łóżkiem, byłam zszokowana. Ojciec dostrzegł moje zdziwienie i wytłumaczył.
-Nic nie masz w pokoju, ponieważ sama musisz wybrać sobie meble i łóżko, kolor ścian tak samo. Nie chcieliśmy niczego urządzać, bo mogłoby ci się nie podobać. Jutro pojedziemy załatwić formalności do szkoły, to wstąpimy do meblowego- Powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą w pustym pokoju. Nawet nie mam do czego się rozpakować, położyłam się więc na łóżku, byłam bardzo zmęczona całą tą przeprowadzką i wizytą Jaśka, nawet nie spostrzegłam się, a już śniłam o spokoju.
Godzinę później.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nie wiedziałam, gdzie jestem, dopiero po chwili zrozumiałam co się stało. Pukanie dalej trwało, tym razem ktoś się odezwał.
-Martyna? - To Blanka. - Mogę wejść?- "Skoro musisz " Pomyślałam, lecz nie powiedziałam tego na głos.
-Tak. - Ona lekko uchyliła drzwi.-Zdrzemnęłam się chwilkę, która jest godzina? - Zapytałam.
-18:05 pora na kolację. - Uśmiechnęła się lekko, jest niewiele ode mnie starsza, wygląda na moją siostrę, niż na moją macochę.
-Tak, już idę tylko się ogarnę. - Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech.
-Dobrze. - Właśnie miała wychodzić, gdy przypomniała sobie o czymś. - A dziś na kolacji będzie mój brat. Mam nadzieję, że się polubicie. Z tego co mi się wydaje jest od ciebie o rok starszy. - Powiedziała i odeszła. No super...
Wstałam i się trochę ogarnęłam, poprawiłam make-up i takie sprawy. Wyszłam z pokoju i udałam się do jadalnio-kuchni. Jeszcze tego chłopaka nie było. Usiadłam niedbale na krześle. Blanka przygotowywała wszystko, a ojciec bawił Bartka, jaki kochany tatuś. Taki obraz tylko dawał mi obrazę. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, chciałam sprawdzić fejsa, nawet nie zdążyłam dobrze odblokować ekran, gdy tata już się wkurzył.
-A może byś pomogła Blance? - Popatrzyłam na niego tylko z grymasem. Nie chciałam kłótni, więc niechętnie wstałam od stołu.
-Co mam robić? - Odezwałam się do Blanki.
-Nakryj stół. Talerze są w tej szafce. - Pokazała mi na górną szafkę. Podeszłam do niej i wyjęłam talerze. Położyłam je na stół i zaczęłam wykładać. Rozległ się dzwonek do drzwi.
-Martyna, mogłabyś otworzyć? - Zapytała łagodnym tonem Blanka.
-Okej.- Odparłam obojętnie i ruszyłam do drzwi.
Otworzyłam je szybko, prawie uderzając jej brata w nos. On popatrzył się na mnie zdziwieniem...
Każdego mogłam się spodziewać, ale nie jego. Przede mną stał Kamil. Tak ten Kamil ze szkoły, na którego wpadłam i który uderzył mnie drzwiami...
----
To tak...
Rozdział dodaję bardzo późno...
Zdaje mi się że to ostatni rozdział. :/
Od pewnego czasu zastanawiałam się czy to dalej ciągnąć. Nie miałam czasu na pisanie, a jeśli już znalazłam czas to musiałam czytać, bo przygotowuję się do konkursu z polaka. Po drugie nie miałam motywacji, nikt nie upominał się o rozdziały. Wiem, że może nie potrafię dobrze pisać, ale hmm sama nie wiem jak to nazwać. Po prostu jak na ten moment nie wiem czy dalej to ciągnąć... Mam pomysł na dalszy ciąg, ale nie wiem czy to się opłaca pisać dalej.
Przepraszam, że zakończyłam w takim momencie. Jeżeli będziecie chciały abym jakoś to sensownie zakończyła napiszcie mi o tym na asku lub w komentarzu.
Przepraszam...
-O już jesteście. - Z salonu dobiegł mnie głos Blanki. Wyszła do nas z Bartkiem na rękach. Uśmiechnęła się do mnie. Czyżby nie wiedziała jak ją kiedyś nazwałam? Udaje miłą czy głupią. Podeszła do ojca i ucałowała go. To będzie trudne dni...
-Tak. - Tata na widok swojej partnerki momentalnie się rozweselił. - Hmm z tego co mi się zdaje to nigdy oficjalnie się nie poznałyście. - Popatrzył na mnie z niepewnością.
-Tak, masz rację. - Blanka popatrzyła się na mnie dalej z uśmiechem. Podała Bartka tacie i wyciągnęła do mnie dłoń. - Blanka.
-Martyna. - Odwzajemniłam uścisk dłoni. Nie mam sił na uszczypliwość.
-To...skoro się oficjalnie poznałyście, może pokażę Ci pokój. - Odparł ojciec. Zabrał moje walizki i ruszył do "mojego" pokoju. Jakie było moje zdziwienie, gdy zamiast na górę poprowadził mnie do pomieszczenia za salonem. Jeszcze nigdy nie miałam pokoju na parterze. No, ale to tylko przejściowe.
-Tu będziesz miała cicho, nawet gdy mały będzie płakał w nocy. Nie chcieliśmy, żebyś budziła się nie potrzebie w nocy, dlatego pokój na dole. - Ojciec wytłumaczył mi pośpiesznie, tak jakby czytał w moich myślach.
-Dobra spoko, dzięki. - Weszłam do pomieszczenia. Ujrzałam nieumeblowany pokój z starym łóżkiem, byłam zszokowana. Ojciec dostrzegł moje zdziwienie i wytłumaczył.
-Nic nie masz w pokoju, ponieważ sama musisz wybrać sobie meble i łóżko, kolor ścian tak samo. Nie chcieliśmy niczego urządzać, bo mogłoby ci się nie podobać. Jutro pojedziemy załatwić formalności do szkoły, to wstąpimy do meblowego- Powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą w pustym pokoju. Nawet nie mam do czego się rozpakować, położyłam się więc na łóżku, byłam bardzo zmęczona całą tą przeprowadzką i wizytą Jaśka, nawet nie spostrzegłam się, a już śniłam o spokoju.
Godzinę później.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nie wiedziałam, gdzie jestem, dopiero po chwili zrozumiałam co się stało. Pukanie dalej trwało, tym razem ktoś się odezwał.
-Martyna? - To Blanka. - Mogę wejść?- "Skoro musisz " Pomyślałam, lecz nie powiedziałam tego na głos.
-Tak. - Ona lekko uchyliła drzwi.-Zdrzemnęłam się chwilkę, która jest godzina? - Zapytałam.
-18:05 pora na kolację. - Uśmiechnęła się lekko, jest niewiele ode mnie starsza, wygląda na moją siostrę, niż na moją macochę.
-Tak, już idę tylko się ogarnę. - Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech.
-Dobrze. - Właśnie miała wychodzić, gdy przypomniała sobie o czymś. - A dziś na kolacji będzie mój brat. Mam nadzieję, że się polubicie. Z tego co mi się wydaje jest od ciebie o rok starszy. - Powiedziała i odeszła. No super...
Wstałam i się trochę ogarnęłam, poprawiłam make-up i takie sprawy. Wyszłam z pokoju i udałam się do jadalnio-kuchni. Jeszcze tego chłopaka nie było. Usiadłam niedbale na krześle. Blanka przygotowywała wszystko, a ojciec bawił Bartka, jaki kochany tatuś. Taki obraz tylko dawał mi obrazę. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, chciałam sprawdzić fejsa, nawet nie zdążyłam dobrze odblokować ekran, gdy tata już się wkurzył.
-A może byś pomogła Blance? - Popatrzyłam na niego tylko z grymasem. Nie chciałam kłótni, więc niechętnie wstałam od stołu.
-Co mam robić? - Odezwałam się do Blanki.
-Nakryj stół. Talerze są w tej szafce. - Pokazała mi na górną szafkę. Podeszłam do niej i wyjęłam talerze. Położyłam je na stół i zaczęłam wykładać. Rozległ się dzwonek do drzwi.
-Martyna, mogłabyś otworzyć? - Zapytała łagodnym tonem Blanka.
-Okej.- Odparłam obojętnie i ruszyłam do drzwi.
Otworzyłam je szybko, prawie uderzając jej brata w nos. On popatrzył się na mnie zdziwieniem...
Każdego mogłam się spodziewać, ale nie jego. Przede mną stał Kamil. Tak ten Kamil ze szkoły, na którego wpadłam i który uderzył mnie drzwiami...
----
To tak...
Rozdział dodaję bardzo późno...
Zdaje mi się że to ostatni rozdział. :/
Od pewnego czasu zastanawiałam się czy to dalej ciągnąć. Nie miałam czasu na pisanie, a jeśli już znalazłam czas to musiałam czytać, bo przygotowuję się do konkursu z polaka. Po drugie nie miałam motywacji, nikt nie upominał się o rozdziały. Wiem, że może nie potrafię dobrze pisać, ale hmm sama nie wiem jak to nazwać. Po prostu jak na ten moment nie wiem czy dalej to ciągnąć... Mam pomysł na dalszy ciąg, ale nie wiem czy to się opłaca pisać dalej.
Przepraszam, że zakończyłam w takim momencie. Jeżeli będziecie chciały abym jakoś to sensownie zakończyła napiszcie mi o tym na asku lub w komentarzu.
Przepraszam...